12 lutego 2015 r.
Drogi pamiętniczku,
Nie zgadniesz jak to wszystko teraz wygląda. Ross jest zrozpaczony. Wciąż. Policja szuka sprawcy śmierci Agnes. Tak, odkryto, że to było zabójstwo. Ktoś mnie widział. Kurczaczki... Jak Ross się dowie, to DEAD... Koniec ze mną. Stracę swoją szansę... No i próbuję jakoś pocieszyć blondyna. Niestety, ale nadal się nie przełamał... Ostatnio niezłą scenkę odwaliłam. Gadaliśmy, gadaliśmy i było nawet okey. Później natrafiła się okazja i go pocałowałam. Oderwałam się od niego i przeniosłam się na jego kolana. On był zbyt bardzo oszołomiony, by cokolwiek zrobić. Nagle jak na nieszczęście zauważył łańcuszek z serduszkiem na mojej szyi. Powiedział, że dał kiedyś podobny dla niej. Błyskawicznie łzy się pojawiły w jego oczach i co? Uciekł! Uciekł płakać w samotności... Mogłam jej nie zabierać tego naszyjnika... Tak, to dokładnie TEN, co Agnes dostała od Rossa. Sama jestem sobie tego winna... Ehh, trudno. Będę dalej próbować...
***
Siedzę w taksówce i jestem w drodze powrotnej do domu. Patrzę przez okno na świat i sobie rozmyślam o tym, co widziałam i słyszałam parę minut temu.
Dlaczego Vanessa się wyprowadza? Dlaczego to zataiła przede mną? No dlaczego?! Zawsze mi o wszystkim mówiła, a teraz...?
Nagle moje myśli przerwała wibracja mojego telefonu. Akurat od mojej siostry. Wow...
"Muszę dziś wieczorem o czymś ważnym z tobą pogadać. Przygotuj się mentalnie xD"
Przewróciłam oczami i jej odpisałam. Czyli prawdopodobnie już dziś usłyszę odpowiedzi na swoje pytania. Hmm, ciekawe co ma mi do powiedzenia...
W końcu auto zatrzymało się przed moim domem. Spojrzałam na budynek i powoli wypuściłam powietrze z płuc. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłszy, skierowałam się w stronę domu.
Otworzyłam furtkę i weszłam na żwirową dróżkę prowadzącą do drzwi wejściowych. Wokół budynku jest ogród. Kocham przyrodę.
Nagle usłyszałam tak jakby... miauczenie kota? Rozejrzałam się po ogródku i moją uwagę przykuł mały biały kotek z rudą łatką na główce. Siedział pod sosną i swoimi niebieskimi oczkami się na mnie patrzył. Podeszłam do drzewa i się schyliłam.
Hmm może go do domu wezmę i nakarmię? Biedactwo wygląda na wyczerpane i głodne...
Wyciągnęłam ręce i wzięłam kociaka na ręce. Nie stawiał oporu o dziwo... Skierowałam się do drzwi wejściowych. Zwinnie jedną ręką wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. W drugiej ręce trzymałam kotka. Z ciekawością rozglądał się dookoła.
Po wejściu do środka budynku, skierowałam się do kuchni. Postawiłam malucha na ziemi i wyjęłam z wiszącej szafki 2 miski. Jedną postawiłam na blacie, a drugą napełniłam świeżym mlekiem prosto z lodówki. Następnie przeniosłam naczynie na ziemię i nawet nie było trzeba zachęcać go do spróbowania cieczy.
Hmm... Czym mogę nakarmić koteczka? Po chwili namysłu postanowiłam się przejść do spiżarni. Może znajdę tam coś dobrego dla swojego gościa?
Zgodnie ze swoimi myślami wybrałam się do spiżarni. Zaczęłam przeczesywać wzrokiem całe pomieszczenie. Nagle moją uwagę przykuł mały woreczek postawiony pod regałem z jedzeniem. Schyliłam się i doznałam szoku. Była to karma dla kotów. Co ona tu robi? Przecież nie mamy kota... Czary? Ahh szalona rodzinka...
Wzięłam opakowanie i wróciłam do kuchni. Kotek grzecznie się posilał. Ja w tym czasie wzięłam nóż i nadcięłam folię, w której była karma. Sprawnie nasypałam małą ilość pokarmu do miski i postawiłam ją obok pierwszej. Zgaduję, że kociak się ucieszył, ponieważ zaczął machać ogonkiem, co uznałam za lekko dziwaczne.
Po wykonanej misji postanowiłam usiąść przy stole i obserwować jak zwierzątko je. Ten słodziak był taki grzeczny, że aż szok! Uśmiechnęłam się sama do siebie.
***
Mój święty spokój nie trwał długo. Po mniej więcej kwadransie usłyszałam łomot silnika na podjeździe. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam rodziców wychodzących z auta wraz z Vanessą. To co się zaraz wydarzy będzie ciekawe. Czuję to.
Nawet nie minęła minuta i przybysze byli w murach domu. W salonie każdego z nich przytuliłam na powitanie. Cała trójka podejrzanie się uśmiechała...
Nagle tata oddalił się ze mną do kuchni. Chciał napić się wody. Nagle zauważył kotka. Maluch zjadł całe zawartości miseczek i teraz ocierał się o jego nogi, mrucząc. Mój rodzic był bardzo zaskoczony obecnością zwierzaka w domu. Bez problemu odczytałam to z jego twarzy.
- Laura... Możesz mi łaskawie powiedzieć... Co to jest?! - wskazał ręką na koteczka.
- To jest kot, tato - starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- Wiem córciu, wiem, ale co TO robi u nas w domu? - zapytał, ale tym razem z lekko rozpaczliwym tonem głosu.
Krótko opowiedziałam mu o znalezieniu kociaka pod drzewem. On w tym czasie wziął go na ręcę i zaczął powoli głaskać po główce. I mojemu tanie i kotkowi się to podobało. Nie trudno było to zauważyć.
- Ale wiesz, że nie możemy go zatrzymać? Matka jest uczulona... - powiedział po chwili mój tata.
Akurat w tym samym czasie do kuchni weszła moja mama. Od razu jak na zawołanie kichnęła trzy razy pod rząd...
- To ja zajmę się maluchem - powiedziałam pośpiesznie. Wzięłam kota na ręce od taty i wyszłam z domu.
Niedaleko domu jest schronisko dla zwierząt. Nic się nie stanie jak teraz sobie się tam przejdę. Rozmowa z Van może chwilę poczekać.
***
Godzinę później siedziałam już u siebie w pokoju. Vanessa mówiła, że zaraz przyjdzie ze mną pogadać. Oznajmiła mi o tym od razu po moim powrocie do domu.
Leżałam sobie na łóżku. Patrzyłam w sufit. Czy zaraz się dowiem, co jest przyczyną wyprowadzki mojej siostry? I czy naprawdę się wyprowadza? A może to był tylko sen...?
Nagle do drzwi mojego pokoju zapukała Van i weszła po chwili. Uśmiechała się od ucha do ucha. W jasnej poświacie padającej z okna, jej zielona sukienka w kwiatki idealnie współgrała z jej błyszczącymi czarnymi włosami. Wyglądała uroczo.
Z gracją powoli przeszła przez pokój i usiadła na rogu mojego łóżka. Wymownie na mnie spojrzała. Usiadłam i kiwnęłam na znak, że może mówić.
- Więc... Jak zapewne się domyślasz, w szpitalu miałam masę badań. Już wiem, co było jednym z powodów mojego omdlenia jakiś czas temu.
- No co? - zapytałam zaciekawiona i lekko zaniepokojona.
Wzięła jeden głęboki wdech i po chwili wyznała:
- Jestem w ciąży.
Moje oczy się zrobiły duże jak spodki. To musi być sen...
- Co...? Jak to...? Kto jest ojcem?
- Riker. Na wiosnę się pobieramy. No i w związku z tym... Wyprowadzam się - mówiła bardzo spokojnym tonem. Za spokojnym. Ale radosnym...
Wiadomości te przygniotły mnie. Przez dłuższy czas mogłam tylko się na nią patrzeć. Nie wiedziałam, co myśleć. Miałam pustkę w głowie.
- Możesz mnie uszczypnąć? - podałam jej swoją dłoń. Zrobiła zaskoczoną minę i chwilę potem wykonała moją prośbę.
Jednak to nie jest sen...
C. D. N.
___________________________________________________________________________
Oto i rozdział! Nareszcie go napisałam! xd Przez szkołę kompletnie nie miałam na nic czasu. Dużo się wydarzyło w moim życiu przez te 2 miesiące... Przykładowo wygrałam konkurs literacki w kategorii poezja! Rozumiecie?! *______* Co jeszcze... Miałam jakiś czas temu poważną sprzeczkę z chłopakiem i się pogodziliśmy miesiąc temu :3 Nawet sobie nie wyobrażacie jaką jestem szczęściarą <3 No... No i mamy wakacje xd Wracam do świata blogów! Będę pisać, czytać, komentować xd Co do pisania, to rozdziały powinny się pojawiać nawet co tydzień i może szybciej! Cieszycie się tak jak ja? xd No to komentujcie teraz xd Zaskoczeni zakończeniem? Hehe to moja specjalność xdd A! No i nie zapominajcie o moim drugim blogu, na którym wkrótce pojawi się next. No to nie przedłużam xd Pozdrawiam i miłego dnia!
Cudowny!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, ze wygralas ten konkurs. Masz talent!
Czekam na next!
~Wika aka ponczek
Niesamowity <3 kocham takie rozdziały ,3 czekam na next, Twoja Fanka - Olga :)
OdpowiedzUsuńWitam Cię kochana!
OdpowiedzUsuńWiem, że długo mnie tu nie było, za co bardzo, bardzo, bardzo Cię przepraszam, ale wiesz, szkoła i te sprawy... Ale nadrobiłam zaległości na Twoim blogu i wreszcie jestem na bieżąco.
Jeśli chodzi o historię, to dużo się tutaj porobiło. Największy szok to było jak Laura zabiła Agnes. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Jeszcze raz to powtórzę: SZOK.
Co do postaci Jacka na Twoim i moim blogu. Rzeczywiście jest podobieństwo. Ale przysięgam, że to naprawdę był przypadek, w ogóle nie wiedziałam, że u Ciebie też jest taka osoba, na dodatek o tym samym imieniu. Nie odgapiłam tego, po prostu od dawna myślałam nad kimś takim, że się pojawi,a imię wybrałam pierwsze lepsze, naprawdę.
Masz cudowny styl pisania. Twoje wiersze są piękne i nie dziwię się, że wygrałaś ten konkurs. No bo kto inny miałby go wygrać, jak nie Ty?
Co do Twojego drugiego bloga. Jutro zacznę go czytać, bo dzisiaj już nie dam rady, bolą mnie oczy i muszę sobie zrobić przerwę od komputera. Ale na pewno na niego zaglądnę.
Życzę Ci mnóstwo weny, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Postaram się teraz już każdy czytać na bieżąco i komentować.
Udanych wakacji!
Pozdrawiam :*
Verini
Hej. Wybacz, że tak późno komentuję, ale miałam zapalenie rogówki i stroniłam od komputera (nadal się lecze, ale jest już lepiej). Mam nadzieję, że zrozumiesz :)
OdpowiedzUsuńRozdział za krótki! :D I znów zaskakujący koniec, Ty to lubisz zakręcać akcję :D Ale to dobrze, nie spodziewałam się, że Vanessa jest w ciąży Ale szczerze to nie kojarzę tego Rikera - albo zapomniałam, albo nie wiem kto to XD
Agnes naprawdę nie żyje? Brakuje mi jej sentencji i w ogóle wątku z nią. Szkoda, że ją uśmierciłaś i to tak nagle... Ale pewnie tak musiało być.
Hmm... karma w domu, w którym nie mieszka kot? Podejrzane XD To pewnie jakiś spisek.
Ogólnie rozdział szybko przeleciał, szkoda. Czekam na dalszą część i co z Vanessą, a może Laura wyprowadzi się razem z nią? Nie... W końcu Van chyba chce być ze swoim lowelasem. Nie wiem co się wydarzy! Pewnie znowu coś wymyślisz ;)
Gratuluję wygranej w konkursie. Mi poezja nigdy nie szła >_< A szkoda, potrafi być piękna.
PS: pisz więcej opisów, bo jak je wplatasz to jest dużo ciekawiej! :)Pozdrawiam mocno i życzę duuuuuuużo weny!