Przejdź do głównej zawartości

Nie opuszczaj mnie, proszę - cz. 3 - Teraźniejszość zmienia przyszłość



*
*Cz. 3 – Teraźniejszość zmienia przyszłość*



Minęły 2 godziny. Emily jest w domu. Siedzi na czerwonej kanapie w salonie przed wyłączonym telewizorem. Stara się dodzwonić do blondyna. Bezskutecznie.
Przecież nie mogę wyjechać miesiąc przed egzaminami maturalnymi... - myśli gorączkowo.
Salon jest jednym z największych pomieszczeń w domu, chodź nie można tu znaleźć zbyt wielu mebli. Są one utrzymane w eleganckim, ale skromnym duchu. Kolorystyka składa się głównie z trzech kolorów: czerwony, biały i czarny. Biało-czarne dwie witryny, komoda, a czerwone są detale, które dodają lekko drapieżnego charakteru m. in. kanapa, czy firanki w serca. Cały dom został umeblowany, jak jeszcze żył ojciec brunetki.
Czas przemija nieubłaganie...
Dziewczyna postanawia jeszcze raz wybrać numer ukochanego. Czeka chwilę i znowu nic. Lecz już nie powtórzyła tej czynności, ponieważ usłyszała pukanie do drzwi frontowych. Wstaje i idzie otworzyć.
- Hey, Emily. Nie przeszkadzam? - to Mindy przyszła.

- Hey, oczywiście, że nie! Cieszę się, że przyszłaś - odpowiedziała szczerze.
Obie usiadły na kanapie w salonie. Przez chwilę siedziały w ciszy, nie patrząc na siebie.
- Wiesz... Dużo się dziś wydarzyło... Czy mogłabym ci się wyżalić? Nie mam nikogo innego, komu mogłabym o tym wszystkim opowiedzieć... - zaczęła Emily, dalej nie patrząc na koleżankę, a przekładając telefon z ręki do ręki i obracając go.
- No pewnie! Wal śmiało - uśmiechnęła się do niej.
Emily opowiedziała jej o zajściu w szpitalu, w które była wplątana jej matka. Było jej ciężko mówić. W końcu chodziło o jej matkę, która dziś zmarła. Nie ma teraz nikogo... Chciała jej także powiedzieć o Rossie, ale nie była pewna, czy Mindy jej uwierzy...
Na szczęście (czy na nieszczęście?) w tej chwili zadzwonił jej telefon. Był to właściciel jej myśli. Tyle czekała na tej telefon!
- Ross, tak się cieszę, że dzwonisz - przywitała go radośnie.
Nietypowe imię i blask w oczach Emily nie uszły uwadze jej towarzyszki.
Ross... - Mindy powtórzyła to imię w myślach i zaczęła snuć podejrzenia odnośnie jego właściciela.
Blondynka bardzo się zainteresowała tą rozmową, chodź jej koleżanka chwilę po wypowiedzeniu tego zdania, wstała i podeszła do okna, które znajdowało się w sporej odległości od kanapy.
- Domyślam się, skoro na wyświetlaczu ukazało mi się 21 nieodebranych połączeń - Ross zaśmiał się do aparatu - Co się stało?
- Co się stało? Co się stało?! Hmm pomyślmy... Moja matka została dziś postrzelona w szpitalu i zmarła, więc zostałam tu kompletnie sama; za miesiąc mam egzaminy, a ty chcesz bym się do ciebie przeprowadziła; tęsknię za tobą strasznie, ponieważ nie mogłeś znaleźć dla mnie czasu przez 2 lata... - zaczęła wyliczać lekko nadąsana.
- Cukiereczku, jutro się zobaczymy. Już jestem na lotnisku. Za parę minut samolot powinien już być gotowy do lotu - próbował ją pocieszyć.
- Ale dlaczego dopiero teraz?
- Bo mnie potrzebujesz.
- Ahh okay, jutro pogadamy. Wyślę ci adres w wiadomości. Całuski - usłyszawszy te ostanie słowo blondyn zachichotał.
- Do jutra.
Emily uspokoiwszy się, szybko wystukała adres i odłożyła telefon na stolik. Z powrotem usiadła na sofie obok Mindy.
- Ross? Twój chłopak, zgaduję? - zainteresowała się Mindy.
- Tak... - Emily odpowiedziała lekko zmieszana.
- Bardzo ładne imię, takie... rzadko spotykane. A tak przy okazji kojarzysz imiennika twojego chłopaka, który gra w zespole R5? Jak mu tam... Ross Lynch?
Właścicielka domu zaczęła się nerwowo zachowywać. Trudno było zrozumieć strzępki jej niesfornych zdań. Na dodatek cały czas się uśmiechała tajemniczo. Jej zachowanie dało Mindy jasno do zrozumienia, że jej podejrzenia były słuszne.
W końcu brunetka zaczęła krok po kroku wyjawiać swój sekret. Zaczęła od przypadkowego spotkania, po propozycję przeprowadzki. Następnie role się odwróciły i blondynka zaczęła opowiadać o skutkach dobrej rady Emily.
Mindy zrobiła dokładnie tak jak jej mówiła jej koleżanka. Już po rozmowie z nią, zauważyła Toma przy szkolnych szafkach. Wyjmował książki ze swojej. Dziewczyna postanowiła do niego podejść i pogadać. Bardzo swobodnie im się rozmawiało i oboje dużo się śmieli i uśmiechali. Nawet udało jej się sypnąć parę żartów z rękawa i wplątać Szekspira do rozmowy - jego ulubiony temat. To wszystko bardzo szybko poskutkowało, ponieważ rozmowa skończyła się zaproszeniem na spotkanie.
Wyznania, do których doszło tego wieczora, miały wielkie znaczenie. Poskutkowały one na przyszłość... Dzięki tej szczerej rozmowie, obie zyskały w sobie przyjaciółki.

*

Emily smacznie śpi w swoim łóżku. O dziwo po tylu emocjach minionego dnia nie miała najmniejszych problemów z zaśnięciem.
Jednak ten błogi stan nie trwał długo. Dziewczyna została obudzona przez stukanie do drzwi, więc wstała ledwie przytomna. Próbowała dobrnąć do drzwi, bełkocząc pod nosem rzeczy typu "czego mnie budzicie o północy?".
Sypialnia jej znajduję się tuż obok salonu, więc usłyszenie pukania było możliwe. Możliwość ta jest także związana z inną okolicznością, która się nazywa płytkim snem.
Warto też wspomnieć, że już nowy dzień zaczął się wygodnie rozsiadać na swym tronie. Jest już 6 rano i pierwsze promienie słońca zaczynają już zaglądać do lokali mieszkańców Miami.
To będzie dobry dzień.
Cała przytomność uderzyła jej do głowy, gdy zobaczyła, kto stoi w drzwiach... Ross. Wykrzyknęła jego imię i wpadła w jego ramiona. Blondyn przymknął oczy i oddał się cały w te objęcia z ukochaną kobietą. Oboje byli niewiarygodnie szczęśliwi. Nie ma słów, które mogłyby opisać te uczucia....
Lepiej niż miód i diamenty.
Chłopak otworzył oczy i spojrzał w te należące do Emily. Tak bardzo tęsknił za tą otchłanią szarości... Ujął jej twarz w dłonie i oddał upragniony namiętny pocałunek na jej ustach.
Nie patrząc na nic więcej niż na nią, podniósł ją z podłogi i zaniósł wprost do jej sypialni. Nawet nie musiał jej pytać o drogę...
Jakby był tu już nie pierwszy raz.
Przy przenosinach brunetka głośno chichotała i Ross patrzył na jej szczęśliwą twarzyczkę jak zakochany szczeniak na swą zabawkę. Było im niezwykle dobrze znów się śmiać razem.
Żadne słowa nie były potrzebne, więc szybko doszło do rękoczynów. W ten poranek kochankowie upili się miłością w jej sypialni i... Amen.

*

Sypialnia jest usłana porozrzucanymi rzeczy na podłodze, a za oknem dzień już mieni się całą swą wspaniałością barw w promieniach słońca. Ptaki radośnie świergoczą swe sekrety, kwiaty na pobliskich drzewach delikatnie współgrają z rytmem wiatru, a woda w rzeczce radośnie szumi. Typowy późnowiosenny dzień.
Para odczuwa piękne uroki tego świata w całej swej okazałości także w domu...
Emily rysuje serca na klacie Rossa. Chłopak jest po prostu zachwycony. Mocną ją obejmuje, by była jak najbliżej. Oboje marzyli o tej chwili.
Ale może jednak byłoby warto, by porozmawiali? Jest sporo poważnych spraw do omówienia... Dlatego dziewczyna otwiera usta w celu rozpoczęcia rozmowy.
- Ross, muszę zorganizować godny pogrzeb dla swej matki. Ona była taką dobrą i troskliwą kobietą... Zmarła służąc innym... - zaczęła smutno. Na chwilę zapanowała poważna chwila ciszy pomiędzy nimi - Na dodatek już lada chwila czekają mnie egzaminy... Ja naprawdę nie mogę teraz wyjechać, chodź bardzo bym chciała być po prostu szczęśliwa przy twym boku... Myślę, że jeszcze nigdy nie żyłam tak naprawdę...
Blondyn uważnie słucha słów Emily. Wie, że znajduje się ona w trudnym życiowym momencie, chodź tego nie okazywała. Zamyślił się nad sensem jej wypowiedzi.
- Dobrze. Zostanę tutaj tak długo, jak będzie trzeba i ci pomogę. Czy byłby to problem, bym się do ciebie wprowadził?
Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i pocałowała go w policzek. Ten gest był najlepszą odpowiedzią, jaką mógł uzyskać.

*

Wkrótce po tej rozmowie kochankowie zjedli swoje pierwsze wspólne śniadanie. Emily chyba dopiero teraz zaczęła sobie uświadamiać wszystkie ostatnie wydarzenia... Ross nie chciał, by dziewczyna myślała za dużo, więc w czasie przygotowywania jajecznicy, cały czas ją zaczepiał. Chciał, by się uśmiechała.
W miłej atmosferze zjedli posiłek i pełni życia wzięli się za zmywanie. Narobili przy tym od groma hałasu i bałaganu, ale te wspólne wygłupy były tego warte. Właśnie w takich drobiazgach kryje się sekret szczęśliwego życia.
Jeszcze przed południem Ross musiał wyjść, aby przywieźć swoje bagaże do domu brunetki. Zostały one w hotelu. Oznaczało to rozłąkę pary na jakąś godzinę.
Dziewczyna została sama. Aby zapełnić ten czas, zaczęła chodzić po domu. Zajrzała w każdy kąt. Pokój po pokoju. Wywołało to falę wspomnień. Ten dom to było całe jej życie. W każdym zakamarku było ukryte jakieś wspomnienie.
Wspomnienia zostały, a rodziców już nie ma... Tylko one nam pozostają w ostateczności. Tylko one nigdy nas nie opuszczą...
Emily zrobiła się trochę sentymentalna. Zaczęła wspominać wspólne rodzinne wakacje z czasów jej dzieciństwa, pierwszy dzień szkoły, chorobę i śmierć ojca... To wszystko już tylko przeszłość.
Świadomość samotności znów uderzyła jej do głowy.
Bezsilna opadła na podłogę w sypialni, należącej niegdyś do jej rodziców. Świat zaczął wirować i zasnuwać się mgłą. Wszystkie barwy życia ulotniły się.
Chciałabym czuć, że wszystko jest w porządku... Pomyślała.
Powoli łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Nawet ich do końca nie czuła... Wszystkie wspomnienia i myśli zaczęły się kłębić w jeden wielki kołtun i czuła, że zaraz wybuchnie. Szloch zaczął wstrząsać jej całą duszą. Nie potrafiła przestać. Zakryła twarz dłońmi. Pozwoliła wszystkim swoim emocjom przeżywanym w sercu, ukazać się. Poczuła jak cała beznadziejność, którą odczuwała już od wczoraj, zaczęła spływać po niej. Jednak została w tej pozie aż do przybycia Rossa.
Chłopak wrócił do domu ze swą wielką walizką i plecakiem. Był niezwykle szczęśliwy, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nareszcie mógł żyć przy swej wybrance serca.
Było mu oczywiście niezwykle żal Emily, lecz szczęście płynące z po prostu bycia przy niej, było silniejsze. Pragnął z całego serca ją uszczęśliwić i okazać wsparcie. Właśnie tego potrzebowała najbardziej.
Zaczął wołać jej imię, ale nikt się nie odezwał... Wytężył słuch i... usłyszał jej płacz. Od razu odgadł, skąd on pochodził. Wszystko (dosłownie) rzucił i pobiegł do niej. Gdy zobaczył ją w tym stanie, serce mu zamarło. Bez słowa usiadł obok niej i mocno ją przytulił. Zaczął gładzić ją po włosach i powtarzać "wszystko będzie dobrze". Jej łzy wsiąkały w jego koszulkę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze