Przejdź do głównej zawartości

Chapter 37

- To Laura nic ci nie opowiadała? – Jack grał zaskoczonego. Chociaż… Sama nie wiem – Spędziliśmy razem jej urodziny. Było bardzo miło – uśmiechnął się jak jakiś zboczeniec. Zabijcie mnie…
- Czy to znaczy, że wy… - zaczął Ross. Zrobił się biały jak papier.
- Nie ma żadnych nas – zaprotestowałam – A Jack musi już iść – spojrzałam na niego z mordem w oczach. Chwyciłam go za ramię i odprowadziłam na tyle daleko, by moi przyjaciele nie słyszeli naszej rozmowy - Co ty do jasnej ciasnej wyprawiasz?!
- Ahh kochana. Moglibyśmy być taką ładną parą. Mieć gromadkę dzieci i żyć w ogromnym domu – nie trudno było zauważyć, że się rozmarzył. Zaczął się bawić kosmykiem moich włosów.
- Dlaczego akurat mnie wybrałeś? – spojrzałam mu w oczy.
- Nie wybrałem cię. Serce to zrobiło – pochylił się w celu oddania pocałunku na moich ustach. Na szczęście w porę go odepchnęłam.
- To jest bardzo zły pomysł, Jack. Odejdź i nie komplikuj mi życia – odpowiedziałam mu stanowczo, po czym odeszłam od niego.
- Jeszcze przyjdziesz do mnie! – zawołał, nim zniknął za drzwiami lokalu. Wróciłam na swoje miejsce i bez słowa usiadłam.
Dopiero teraz zauważyłam piękno tego miejsca. Wszystko tutaj jest w kolorach bieli i błękitu. Jak niebo i chmury. Ale wyposażenie ma jak typowa restauracja. Od początków naszej przyjaźni tu przychodziliśmy. Tyle wspomnień…
Spojrzałam na swoją paczkę. Przez cały czas się na mnie gapili i nawet tego nie zauważyłam. Aż strach pomyśleć o tym, co teraz siedzi im w głowach po tej scence.
- Jedzmy – na mojej twarzy pojawił się udawany uśmiech. Na szczęście mnie posłuchali. Poczułam, że dostałam wiadomość. Wyjęłam telefon i odczytałam to, co mi napisała Agnes.

„Hey Lau J
Co robisz?
Ahh jestem taka podekscytowana środowym koncertem R5 <3”

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Raini to zauważyła i zareagowała.
- Kto tam do ciebie wypisuje, co? – podniosła jedną brew i popiła soku wiśniowego ze szklanki.
- Agnes – odpowiedziałam promiennie. Ross na dźwięk tego imienia się zarumienił.
- W ogóle nie widać tego, buraczku – odezwał się Calum do blondyna. On na to zaczął chichotać i ukrył twarz w dłoniach. Szybko odpisałam dziewczynie.

„- Jestem w restauracji i myślę, że Ross chce z tobą pogadać ;)
- Serio? :o Ale fajnie :D Napisze zaraz do mnie, czy coś?
- Tak”

- Ross, masz i się ciesz – podałam mu swój telefon. On zaskoczony wziął urządzenie ode mnie i po chwili uradowany zaczął stukać palcami w ekran.
- Laura swatka! Laura swatka! – zaczął się śmiać rudy, a Raini mu zawtórowała. Wariaci. Później spokojnie zajęłam się jedzeniem. Mój ukochany kurczaczek po chińsku!

***

Już ponad godzinę siedzimy w knajpie i wyjść stąd nie możemy. Nie można w ogóle dotrzeć do Rossa. Nic tylko cały czas jest zatopiony w moim telefonie. Strasznie mnie to zaczęło już wkurzać…
- Ross, na miłość boską oddaj mi łaskawie mój telefon – wysyczałam wściekła już do granic możliwości.
- Jeszcze chwilkę… – odburknął.
- Ta „chwilka” trwa już godzinę – wtrąciła się czarnowłosa i zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Magia miłości – powiedział jak zwykle uśmiechnięty Calum.
- Dobra masz już – blondyn oddał mi urządzenie. No nareszcie! – Ahh ona jest taka zabawna! No i utalentowana… Szkoda, że nie widzieliście jej tekstów. Są piękne. No i ona jest taka cudowna… Jeszcze nigdy nie znałem kogoś tak niezwykłego jak ona – rozmarzył się, a we mnie się gotowało. Jestem zazdrosna czy co? No cóż. Nigdy nie mówił o mnie w taki sposób… Przewróciłam teatralnie oczami i schowałam telefon do kieszeni.
- Wow – podsumował rudy, patrząc zdumiony na kumpla. Mój człowiek!
- To gdzie teraz idziemy? – zapytała Raini. Zbawcze słowa, pomyślałam.
- Na świński młyn! – ryknął rudzielec, a wszyscy w lokalu skierowali wzrok w naszym kierunku. Co za wstyd…
- Chyba masz na myśli diabelski młyn – skwitował Ross, patrząc z politowaniem na Caluma. Są czasami takie momenty, że nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać…
- Dobra to chodźmy tam – powiedziałam, a reszta pokiwała głowami i wyszliśmy z pomieszczenia.

***

Jesteśmy w jednym z wagoników na diabelskim młynie i zaraz się znajdziemy w powietrzu. Już nie mogę się doczekać! Cała maszyna składa się z 50 wagoników, gdzie jest miejsce dla czterech osób. Każdy jest oświetlony w środku i całe są bialuteńkie jak białko kurze. Spojrzałam na swoich przyjaciół. Calum z wielkim uśmiechem malującym się na jego ustach, się rozglądał dookoła. Ross zamyślony patrzył w niebo, a Raini się mu przyglądała i w końcu zapytała:
- O czym tak myślisz, blondasku? – uśmiechnęła się do przyjaciela.
- A jak myślisz? – zarumienił się w odpowiedzi.
- Myślę, że wiem o czym. A raczej o kim – mrugnęła do niego, a on się zaśmiał cichuteńko pod nosem.
Wściekłość znów mną zawładnęła i wyjęłam telefon. Napisałam bezmyślnie wiadomość do Jack’a.

„- Przyjdź do mnie o 19.
- Wiedziałem, że wkrótce się do mnie odezwiesz :*”

Pośpiesznie schowałam urządzenie do kieszeni spodni. Po co to napisałam? Sama nie wiem… Spojrzałam na swoją paczkę. Oni wciąż robili to samo co wcześniej.
Nagle poszybowaliśmy w górę, co wywołało u mnie falę szału radości. Z sekundy na sekundę byliśmy coraz wyżej i wyżej. W końcu znaleźliśmy się w najwyższym punkcie uniesienia i uradowana patrzyłam na małe białe puszyste chmurki. Słońce zaczęło się już chylić ku zachodowi i światło rzucało taką piękną pomarańczowo-czerwoną poświatę na ziemię. Było bajecznie. Moje życie jest tak samo cudowne jak otaczający mnie świat. Co za piękne kłamstwo. To co jest i było, czyli Ziemia nawet w 1 procencie nie może się równać z tym co mam. Życie ludzkie jest ulotne i nic po nas nie zostanie. Tylko jakiej zapiski naszej teraźniejszości, kości obrócone w proch. Chwytaj dzień…

***

Już jestem w domu. Hmm… W końcu spędziłam dosłownie cały dzień ze swoja paczką. Czyli jakieś… 4 godziny? Nie, chyba więcej… Po tym jak tu dotarłam, musiałam troszkę się porelaksować. Gorąca kąpiel, ulubiona muza, książka i robienie pazurków. Typowe dziewczyńskie sprawy. Taa… Teraz sobie leżę plackiem na łóżku i patrzę w sufit. Rozmyślam. Jeszcze Jack ma przyjść…
Nagle moje niezwykle ciekawe zajęcie przerwało natarczywe stukanie w okno. Wstałam i otworzyłam je przybyszowi.
- Nie łaska wejść jak człowiek przez drzwi? – zapytałam ze śmiechem.
- Myślałem, że przyszliby twoi rodzice i… wiesz. Tak jest bardziej romantycznie – mrugnął go mnie i usiadł na moim łóżku. Poszłam w jego ślady.
- Jesteśmy sami w domu. Vanessa i rodzice musieli gdzieś wyjść na noc – wytłumaczyłam mu.
- No spoko. Czemu zmieniłaś zdanie i chciałaś się ze mną spotkać? – zapytał prosto z mostu.
- Uznałam, że chciałabym cię lepiej poznać – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To… Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Historię twego życia – patrzyłam prosto w jego śliczne zielone oczy.
- No dobra… Nigdy nie znałem rodziców. Zginęli tuż po moich narodzinach. Podobno było to zabójstwo, ale do dzisiaj nie udało się rozwiązać tej zagadki. Miałem brata starszego o dwa lata. Nie żyje od roku. Nie wiem co się z nim stało. Nawet nie wiem, gdzie jest jego ciało… Mieszkaliśmy kiedyś w domu dziecka, ale później jak byłem już pełnoletni, razem zamieszkaliśmy w domu w lesie. Tym, gdzie byłaś. Czasami strasznie mi go brakuje… - otarł łezkę, która wypłynęła z jego oka – Pracuję jako kelner. Wiesz gdzie. Kocham jazdę konną. Jadąc na tym niezwykłym zwierzęciu czuję się wolny jak ptak. To takie piękne uczucie. Nie cierpię, gdy ludzie mnie okłamują i w sumie… To chyba tyle – spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Jaki rzadki widok poruszonego męskiego serca.
- Wow… Nie wiem co powiedzieć… - przyznałam. Wzruszyły mnie jego słowa.
- Nie musisz nic mówić… Nie musisz mi opowiadać o sobie. Znam cię lepiej niż myślisz – uśmiechnął się lekko do mnie – od Rossa i Vanessy.
- A właśnie. Opowiedz mi o początkach znajomości z nimi.
- No to… Rossa poznałem w dzieciństwie. Mój brat Michael, kochał muzykę tak jak Ross. W trójkę się przyjaźniliśmy jak jeszcze blondyn mieszkał w Littleton. Każdy znał tam każdego, więc wiesz… A ja i Van chodziliśmy razem do tego samego liceum. Nawet do tej samej klasy.
- Serio?! Nigdy mi nie opowiadała o swoich liceach latach… Wow – bardzo mnie wciągnęły jego historie.
- A ty skąd znasz Rossa? Wciąż jesteście parą? Wiesz… Dużo mi o tobie mówił – zaśmiał się na myśl tego wspomnienia.
- Gramy razem w serialu. No i nie jesteśmy już razem. On woli moją kumpelę Agnes i wiesz co mnie boli najbardziej? Że nigdy nie mówił o mnie w taki sposób, w jaki to robi o niej – moje smutki wyszły na jaw…
- On jest w niej naprawdę zakochany... Ale wiesz co? Na świecie jest ktoś, kto w podobny sposób szaleje za tobą. Twoja osobowość jest tak samo cudowna jak letni wiatr. Twoja uroda jest lepsza niż tysiąc róż. Smak twoich ust najsłodszą rzeczą w dziejach. Jesteś najwspanialszą nagrodą jaką można dostać. Jest taka osoba, która tak szczerze myśli i siedzi teraz przed tobą – podczas wymawiania tych słów, brunet cały czas patrzył mi w oczy i głaskał mnie po policzku. Nie mogę zaprzeczyć. Bardzo mi się to podobało.
- Zauroczyłeś mnie – cichutko wypowiedziałam te słowa. Zauważyłam w jego oczach ogień pożądania. Chłopak lekko musnął mych warg, ale szybko zamieniło się to w namiętny pocałunek. Było mi nieziemsko przyjemnie. Chwilę potem leżał już na mnie, nie zwalniając tempa. Robiło się coraz goręcej i nie chciałam go powstrzymywać. Zapowiada się długa noc…

***

Hmm… Pamiętam ten dzień perfekcyjnie. Był naprawdę niezwykły. Nie powiem czemu tak myślę… No cóż. W następnym wpisie opowiem o naszym pożegnaniu na lotnisku z Rossem i tak dalej. Jestem ciekawa co myślisz o tym, co dziś napisałam. Ahh szkoda, że nie potrafisz mówić mój kochany pamiętniczku…


PS. Life likes to be complicated. Love likes it too (Życie lubi być skomplikowane. Miłość też to lubi)

Słowa autorstwa Agnes. Filozof byłby z niej niezły. Hmm…



___________________________________________________________________________
Niespodzianka :D xD Zapewne nikt się nie spodziewał tak szybkiego rozdziału i takiego zakończenia xd Tak szczerze jak też się nie spodziewałam tego wszystkiego xdd Dobra dajcie piękne komentarzyki dla waszej chorej Agnes :3 Pozdrawiam <3

Komentarze

  1. Moja Agnes jest chora :( Szczerze? N..... Wiesz.. Powiem Ci na FB :DNie chce mi się pisać! Koncze! Fajny rossszial! Czekam!

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba mój ulubiony rozdział. Wydawał mi się taki... żywy, jeśli wiesz co mam na myśli XD łatwo mi było sobie wszystko wyobrazić i w ogóle. Spodobał mi się fragment na tym diabelskim młynie o ulotnym życiu i że nic z nas nie zostanie. To prawda, dlatego trzeba doceniać ludzi, których się przy sobie ma, bo zazwyczaj doceniamy ich dopiero wtedy, gdy jest już za późno.
    A wracając do rozdziału XD Zmieniłam zdanie o Jacku, wcześniej wydawał mi się jakiś taki śliski, podstępny, jakby chciał tylko wykorzystać Laurę. I kto wie, może udawał takiego czułego, żeby dopiąć swego, hę? :D Ale nie, nie, jakoś bardziej mnie ujął w tym rozdziale i zaufałam mu. Fajnie, że Laura odnalazła pocieszenie, kogoś, kto widzi w niej coś pięknego i mam nadzieję, że ona w nim również coś widzi, chyba, że to taka krótka przygoda. Po Tobie niczego nie można się spodziewać :D
    Ross i Agnes, Rooooss i Agnes, kiedy oni w końcu się spotkają? XD Muszą w końcu iść razem do łóżka, co nie?
    Życzę weny i cieszę się, że aż dwa rozdziały w krótkim odstępie czasu :) Pisz dalej, czekam na dalsze losy Twoich bohaterów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i jeszcze słowa Jacka takie słiiit, w ogóle on to niezłe ziółko jest. Każda by chciała chłopaka, który wchodził by do niej przez okno. KAŻDA. A która zaprzecza, to kłamie :D
      Ok chyba tyle XDD
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze