12 stycznia 2015 r.
Drogi
pamiętniczku,
Widziałam
się dzisiaj z Agnes. Dowiedziałam się, że jest w ciąży i troszeczkę puściły mi
nerwy… No, lekko ją pobiłam i jak zdałam sobie spawę ze swojego czynu, to
zadzwoniłam po pogotowie. Ja się schowałam za krzakiem, więc nikt nie wie, że
tam byłam. Widziałam jak lekarze próbowali jej pomóc, ale jej jednak nie
uratowali… Jak Ross się dowie, będzie ze mną źle. Nawet bardzo… Nie! Nie może
się dowiedzieć, że to z mojej winy zmarła! Trzeba to jakoś zamaskować… Hmm… Na
dodatek on nie wie o dziecku, więc… Tak! Mam swoją szansę! Nareszcie!
Wracając do
opowieści…
***
Obudziłam
się u boku Jack’a. Brunet wciąż śpi i przez sen trzyma moją rękę. Oboje
jesteśmy nadzy. To co się wydarzyło ostatniej nocy… Wow. Nie sądziłam, że się
to wydarzy. Ale tak szczerze… Nie żałuję. Ale jest jeden problem… Ja go wcale
nie kocham. Ja kocha Rossa. To dlatego teraz tu leżę? Dobra, nie wiem. Troszkę
się pogubiłam…
Spojrzałam
na spokojną twarz zielonookiego. Blade światło poranka przedzierające się przez
okno, podziwiało jego twarz tak samo jak ja. Ten widok mi imponował, tak samo jaka
cała osoba tego chłopaka. Nie sądziłam, że tyle już przeżył. A ma dopiero 20
lat…
Może
powinnam dać szansę temu związkowi i raz na zawsze zapomnieć o Rossie? Chociaż…
Nigdy się nie zapomina o pierwszej miłości… A może to wszystko to jeden wielki
błąd? Co powinnam zrobić?! Myślałam gorączkowo, patrząc na jego pokaźne
muskuły.
Nagle
powieki bruneta drgnęły i ukazały się światu jego piękne tęczówki. Spojrzał na
mnie z miłością w oczach.
- Dzień
dobry, Laura. Dobrze się spało? – zapytał z troską.
-
Wyśmienicie – przyznałam zgodnie z prawdą. Chłopak się do mnie zbliżył i oddał
powitalny pocałunek na moich ustach.
- Jeśli
chcesz możemy powtórzyć to, co robiliśmy w nocy – zawadiacko się do mnie
uśmiechnął. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo na moje terytorium wtargnęła Vanessa.
Nosz kurczę! Zabijcie mnie!
- Laura… -
urwała na nasz widok. Zrobiła zdziwioną minę i bez słowa wyszła.
- Wiesz…
Lepiej nie. Ubieraj się szybko i wynocha przez okno! – ponaglałam go.
- A tak miło
się zapowiadało… - mina trochę mu zrzedła, ale posłusznie wstał z łóżka i
zaczął zbierać swoje rzeczy. Oczywiście później zaczął je na siebie nakładać.
- Oj
przepraszam cię. Po prostu rodzice nie mogą się o tym wszystkim dowiedzieć –
pośpiesznie mu wyjaśniłam, ubierając się.
- Co masz na
myśli? – zapytał spoglądając na mnie ukradkiem.
- O nas.
Mówię o nas. Nie chcę, by się dowiedzieli, że spaliśmy ze sobą.
- Ja tam się
z tego powodu cieszę – posłał mi swój słodki uśmiech. Ogar Laura…
Jak już
byliśmy gotowi, pomogłam Jack’owi wyjść przez okno. Po konarze drzewa udał się
na dół i zanim sobie poszedł, spojrzał w kierunku okna. Posłał mi całuska.
Czuję się jak Julia…
Pora wyjść z
wierzy na śniadanie! Uśmiechnięta udałam się w kierunku drzwi. Chwyciłam za
klamkę i moim oczom ukazała się moja siostra. Stała z otwartymi ustami i
wyglądała na spanikowaną.
- Van?
Wszystko okey? – podeszłam do niej i chwyciłam ją za ramię.
- Mój sen
się spełnia… Niedobrze… Nie sądziłam, że ty i Jack…
- Spokojnie…
A i nie mów rodzicom o tym co widziałaś - ściszyłam głos.
- To był sen
o przyszłości… O Boże… - biała jak papier padła na ziemię. Tak nagle…
- Vanessa!
Mamo, tato! Pomóżcie! – uklękłam obok niej i zaczęłam krzyczeć spanikowana. Co
się dzieje? O jakim ona śnie mówiła?! Zaraz… To chyba ten z wczoraj…
Rodzice
przybiegli i się nią zajęli. Wszystko działo się w zwolnionym tempie.
Oszołomiona patrzyłam jak tata robił jej masaż serca. Mogłam tylko siedzieć
przy ścianie i się tępo na to patrzeć.
***
Siedzę na
korytarzu w szpitalu. Sama. Rodzice musieli już do pracy pojechać, więc…
Vanessa jest na sali i lekarze się nią zajmowali. Przypinali jej te wszystkie
rurki i sprzęt. Za godzinę muszę iść na lotnisko, by się pożegnać z Rossem i R5…
Z pomieszczenia,
w którym leżała moja siostra, wyszła pielęgniarka. Pośpiesznie do niej
podbiegłam.
- Co z
Vanessą? – zapytałam drżącym głosem. Kobieta spojrzała na kartę pacjenta.
- Stan pani
Vanessy jest stabilny. Już się obudziła i pytała o panią. Proszę do niej wejść –
przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.
Wypowiedziawszy
te słowa, pielęgniarka się ode mnie oddaliła. Odprowadziłam ją wzrokiem i
spojrzałam na drzwi, za którymi znajdowała się moja siostra. Drżącymi rękoma je
popchnęłam i weszłam do środka. Moim oczom ukazała się blada postać Van.
Cichutko się do niej zbliżyłam. Miała zamknięte oczy. Poczułam pojedynczą
łezkę, która popłynęła mi po policzku. Jak na zawołanie jej oczy się otworzyły
i spojrzała na mnie. Też zaczęła płakać.
- Laura…
Moja kochana mała siostrzyczka… Chodź tu do mnie – powiedziała słabym głosem.
Posłusznie usiadłam na rogu jej łóżka i ją przytuliłam.
- Dlaczego
tak nagle ci się zrobiło słabo? O co ci chodziło z tym snem o przyszłości? – zaczęłam
zadawać pytania bez namysłu. Dziewczyna się ode mnie odsunęła.
- Wczoraj mi
się coś śniło. Było to bardzo realistyczne i obrazy się przesuwały w
przyśpieszonym tempie jak w jakimś filmie. Początek tego snu był taki, że ty i
Jack… To się spełniło i się przeraziłam. Jeśli dalej tak pójdzie to… stracę
ciebie. Parę osób zginie… To jest jakiś koszmar – przetarła sobie oczy ręką.
- Myślisz,
że ten sen się spełni?
- To się już
dzieje, Laura – spojrzała na mnie niezwykle smutnym wzrokiem – Dobra. Ty już
idź lepiej. Nie chcę, byś się spóźniła na lotnisko. Nie martw się o mnie. Poradzę
sobie – posłała mi lekki uśmiech.
- No jak
chcesz – pocałowałam ją w czoło i udałam się w stronę wyjścia. Jeszcze zanim
wyszłam, odwróciłam się w jej stronę.
Dopiero
teraz zauważyłam, że ten pokój wcale nie jest aż taki maleńki, jaki mi się
wydał po wejściu tutaj. Białe ściany, łóżko i specjalistyczny sprzęt. No i
okno, przez które sączyło się światło południa. No i ten specyficzny zapach…
Promiennie
uśmiechnęłam się do siostry, by jej dodać otuchy. Ona odwzajemniła mój gest. Po
chwili byłam już na korytarzu.
Pora jechać
na lotnisko. Pomyślałam, spojrzawszy uprzednio na zegarek w telefonie. Szłam
przed siebie szpitalnym korytarzem.
***
Siedziałam
sobie samotnie na hali odlotów i patrzyłam na swoje paznokcie. Lubię ten
pomarańczowy kolor…
Rozejrzałam
się w koło. Lotnisko jak lotnisko. Nic specjalnego. Wszędzie śpieszący się
ludzie i tyle. Wciąż nie mogłam znaleźć wzrokiem zespołu. Ale za to Raini
śpieszyła w moim kierunku. Nie sama. U jej boku uśmiechnięty jak zwykle, szedł
Calum.
- Laura! –
krzyknęli w tym samym momencie, uradowani moim widokiem. Wstałam i przez
grupowy uścisk się z nimi przywitałam.
- Wyglądasz
dziś niezwykle dobrze! – pochwaliła mnie kumpela. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dzięki.
Ale mam złą wiadomość… - zaczęłam i błyskawicznie posmutniałam.
- Co się
stało? UFO porwało Vanessę i dlatego nie przyszła? – zasmucił się rudy.
- Nie?
Vanessa jest w szpitalu. Zemdlała dziś w domu, ale już się dobrze czuje – spojrzałam
z politowaniem na chłopaka.
- Biedna…
Musimy dziś do niej pójść – powiedziała czarnowłosa i znacząco spojrzała na
przyjaciela.
- Oczywiście...
Widzę automat z żelkami! – wrzasnął i pobiegł w podskokach do automatu.
- Cały Calum…
Muszę ci coś powiedzieć, Raini – dziewczyna podniosła jedną brew do góry,
widząc moją niezwykle poważną minę.
- Już się
boję tego co usłyszę…
- No więc…
Dzisiejszą noc spędziłam z Jack’em – wyznałam. Jej oczy się zrobiły duże jak
spodki, ale słowa, które usłyszałam wcale nie należały do niej.
- Spałaś z
Jack’em?! – odwróciłam się i ujrzałam zszokowanego Rossa. Nie zauważyłam, kiedy
się do nas zbliżył. No ładnie…
C. D. N.
____________________________________________________________________________
Zdążyłam przed Nowym Rokiem! XD No to tak: życzę wam, żeby 2015 był 1000x lepszy niż poprzedni. Mnóstwo momentów do uśmiechu i żeby wasze marzenia się spełniły :D No i zdrowia! Bo bez tego nic nie można osiągnąć... Pozdrawiam wam koteczki :*
PS. Komentujcie! XD
Przerwac w takim momencie?! Moge Cię zabic? Dzieffczyno! Ja tyle czekalam na takie zakonczenie?! Nie! Wiec rusz swoj piekny tylek i pisz szybciutko nexta! Bo sie mama wkurzy!! A nie chcesz tego widzec!! Kocham cie wiesz? Pisz pisz!! Happy New Year!!
OdpowiedzUsuń~Wika
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Szalonego Nowego Roku !
Super. Ciekawe co zr Ross? :)
OdpowiedzUsuńDawaj szybko next i Happy N-Yr!!