Przejdź do głównej zawartości

Chapter 38

12 stycznia 2015 r.
Drogi pamiętniczku,
Widziałam się dzisiaj z Agnes. Dowiedziałam się, że jest w ciąży i troszeczkę puściły mi nerwy… No, lekko ją pobiłam i jak zdałam sobie spawę ze swojego czynu, to zadzwoniłam po pogotowie. Ja się schowałam za krzakiem, więc nikt nie wie, że tam byłam. Widziałam jak lekarze próbowali jej pomóc, ale jej jednak nie uratowali… Jak Ross się dowie, będzie ze mną źle. Nawet bardzo… Nie! Nie może się dowiedzieć, że to z mojej winy zmarła! Trzeba to jakoś zamaskować… Hmm… Na dodatek on nie wie o dziecku, więc… Tak! Mam swoją szansę! Nareszcie!
Wracając do opowieści…

***

Obudziłam się u boku Jack’a. Brunet wciąż śpi i przez sen trzyma moją rękę. Oboje jesteśmy nadzy. To co się wydarzyło ostatniej nocy… Wow. Nie sądziłam, że się to wydarzy. Ale tak szczerze… Nie żałuję. Ale jest jeden problem… Ja go wcale nie kocham. Ja kocha Rossa. To dlatego teraz tu leżę? Dobra, nie wiem. Troszkę się pogubiłam…
Spojrzałam na spokojną twarz zielonookiego. Blade światło poranka przedzierające się przez okno, podziwiało jego twarz tak samo jak ja. Ten widok mi imponował, tak samo jaka cała osoba tego chłopaka. Nie sądziłam, że tyle już przeżył. A ma dopiero 20 lat…
Może powinnam dać szansę temu związkowi i raz na zawsze zapomnieć o Rossie? Chociaż… Nigdy się nie zapomina o pierwszej miłości… A może to wszystko to jeden wielki błąd? Co powinnam zrobić?! Myślałam gorączkowo, patrząc na jego pokaźne muskuły.
Nagle powieki bruneta drgnęły i ukazały się światu jego piękne tęczówki. Spojrzał na mnie z miłością w oczach.
- Dzień dobry, Laura. Dobrze się spało? – zapytał z troską.
- Wyśmienicie – przyznałam zgodnie z prawdą. Chłopak się do mnie zbliżył i oddał powitalny pocałunek na moich ustach.
- Jeśli chcesz możemy powtórzyć to, co robiliśmy w nocy – zawadiacko się do mnie uśmiechnął. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo na moje terytorium wtargnęła Vanessa. Nosz kurczę! Zabijcie mnie!
- Laura… - urwała na nasz widok. Zrobiła zdziwioną minę i bez słowa wyszła.
- Wiesz… Lepiej nie. Ubieraj się szybko i wynocha przez okno! – ponaglałam go.
- A tak miło się zapowiadało… - mina trochę mu zrzedła, ale posłusznie wstał z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy. Oczywiście później zaczął je na siebie nakładać.
- Oj przepraszam cię. Po prostu rodzice nie mogą się o tym wszystkim dowiedzieć – pośpiesznie mu wyjaśniłam, ubierając się.
- Co masz na myśli? – zapytał spoglądając na mnie ukradkiem.
- O nas. Mówię o nas. Nie chcę, by się dowiedzieli, że spaliśmy ze sobą.
- Ja tam się z tego powodu cieszę – posłał mi swój słodki uśmiech. Ogar Laura…
Jak już byliśmy gotowi, pomogłam Jack’owi wyjść przez okno. Po konarze drzewa udał się na dół i zanim sobie poszedł, spojrzał w kierunku okna. Posłał mi całuska. Czuję się jak Julia…
Pora wyjść z wierzy na śniadanie! Uśmiechnięta udałam się w kierunku drzwi. Chwyciłam za klamkę i moim oczom ukazała się moja siostra. Stała z otwartymi ustami i wyglądała na spanikowaną.
- Van? Wszystko okey? – podeszłam do niej i chwyciłam ją za ramię.
- Mój sen się spełnia… Niedobrze… Nie sądziłam, że ty i Jack…
- Spokojnie… A i nie mów rodzicom o tym co widziałaś - ściszyłam głos.
- To był sen o przyszłości… O Boże… - biała jak papier padła na ziemię. Tak nagle…
- Vanessa! Mamo, tato! Pomóżcie! – uklękłam obok niej i zaczęłam krzyczeć spanikowana. Co się dzieje? O jakim ona śnie mówiła?! Zaraz… To chyba ten z wczoraj…
Rodzice przybiegli i się nią zajęli. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Oszołomiona patrzyłam jak tata robił jej masaż serca. Mogłam tylko siedzieć przy ścianie i się tępo na to patrzeć.

***

Siedzę na korytarzu w szpitalu. Sama. Rodzice musieli już do pracy pojechać, więc… Vanessa jest na sali i lekarze się nią zajmowali. Przypinali jej te wszystkie rurki i sprzęt. Za godzinę muszę iść na lotnisko, by się pożegnać z Rossem i R5…
Z pomieszczenia, w którym leżała moja siostra, wyszła pielęgniarka. Pośpiesznie do niej podbiegłam.
- Co z Vanessą? – zapytałam drżącym głosem. Kobieta spojrzała na kartę pacjenta.
- Stan pani Vanessy jest stabilny. Już się obudziła i pytała o panią. Proszę do niej wejść – przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.
Wypowiedziawszy te słowa, pielęgniarka się ode mnie oddaliła. Odprowadziłam ją wzrokiem i spojrzałam na drzwi, za którymi znajdowała się moja siostra. Drżącymi rękoma je popchnęłam i weszłam do środka. Moim oczom ukazała się blada postać Van. Cichutko się do niej zbliżyłam. Miała zamknięte oczy. Poczułam pojedynczą łezkę, która popłynęła mi po policzku. Jak na zawołanie jej oczy się otworzyły i spojrzała na mnie. Też zaczęła płakać.
- Laura… Moja kochana mała siostrzyczka… Chodź tu do mnie – powiedziała słabym głosem. Posłusznie usiadłam na rogu jej łóżka i ją przytuliłam.
- Dlaczego tak nagle ci się zrobiło słabo? O co ci chodziło z tym snem o przyszłości? – zaczęłam zadawać pytania bez namysłu. Dziewczyna się ode mnie odsunęła.
- Wczoraj mi się coś śniło. Było to bardzo realistyczne i obrazy się przesuwały w przyśpieszonym tempie jak w jakimś filmie. Początek tego snu był taki, że ty i Jack… To się spełniło i się przeraziłam. Jeśli dalej tak pójdzie to… stracę ciebie. Parę osób zginie… To jest jakiś koszmar – przetarła sobie oczy ręką.
- Myślisz, że ten sen się spełni?
- To się już dzieje, Laura – spojrzała na mnie niezwykle smutnym wzrokiem – Dobra. Ty już idź lepiej. Nie chcę, byś się spóźniła na lotnisko. Nie martw się o mnie. Poradzę sobie – posłała mi lekki uśmiech.
- No jak chcesz – pocałowałam ją w czoło i udałam się w stronę wyjścia. Jeszcze zanim wyszłam, odwróciłam się w jej stronę.
Dopiero teraz zauważyłam, że ten pokój wcale nie jest aż taki maleńki, jaki mi się wydał po wejściu tutaj. Białe ściany, łóżko i specjalistyczny sprzęt. No i okno, przez które sączyło się światło południa. No i ten specyficzny zapach…
Promiennie uśmiechnęłam się do siostry, by jej dodać otuchy. Ona odwzajemniła mój gest. Po chwili byłam już na korytarzu.
Pora jechać na lotnisko. Pomyślałam, spojrzawszy uprzednio na zegarek w telefonie. Szłam przed siebie szpitalnym korytarzem.

***

Siedziałam sobie samotnie na hali odlotów i patrzyłam na swoje paznokcie. Lubię ten pomarańczowy kolor…
Rozejrzałam się w koło. Lotnisko jak lotnisko. Nic specjalnego. Wszędzie śpieszący się ludzie i tyle. Wciąż nie mogłam znaleźć wzrokiem zespołu. Ale za to Raini śpieszyła w moim kierunku. Nie sama. U jej boku uśmiechnięty jak zwykle, szedł Calum.
- Laura! – krzyknęli w tym samym momencie, uradowani moim widokiem. Wstałam i przez grupowy uścisk się z nimi przywitałam.
- Wyglądasz dziś niezwykle dobrze! – pochwaliła mnie kumpela. Uśmiechnęłam się do niej.
- Dzięki. Ale mam złą wiadomość… - zaczęłam i błyskawicznie posmutniałam.
- Co się stało? UFO porwało Vanessę i dlatego nie przyszła? – zasmucił się rudy.
- Nie? Vanessa jest w szpitalu. Zemdlała dziś w domu, ale już się dobrze czuje – spojrzałam z politowaniem na chłopaka.
- Biedna… Musimy dziś do niej pójść – powiedziała czarnowłosa i znacząco spojrzała na przyjaciela.
- Oczywiście... Widzę automat z żelkami! – wrzasnął i pobiegł w podskokach do automatu.
- Cały Calum… Muszę ci coś powiedzieć, Raini – dziewczyna podniosła jedną brew do góry, widząc moją niezwykle poważną minę.
- Już się boję tego co usłyszę…
- No więc… Dzisiejszą noc spędziłam z Jack’em – wyznałam. Jej oczy się zrobiły duże jak spodki, ale słowa, które usłyszałam wcale nie należały do niej.
- Spałaś z Jack’em?! – odwróciłam się i ujrzałam zszokowanego Rossa. Nie zauważyłam, kiedy się do nas zbliżył. No ładnie…


C. D. N.


____________________________________________________________________________
Zdążyłam przed Nowym Rokiem! XD No to tak: życzę wam, żeby 2015 był 1000x lepszy niż poprzedni. Mnóstwo momentów do uśmiechu i żeby wasze marzenia się spełniły :D No i zdrowia! Bo bez tego nic nie można osiągnąć... Pozdrawiam wam koteczki :*

PS. Komentujcie! XD

Komentarze

  1. Przerwac w takim momencie?! Moge Cię zabic? Dzieffczyno! Ja tyle czekalam na takie zakonczenie?! Nie! Wiec rusz swoj piekny tylek i pisz szybciutko nexta! Bo sie mama wkurzy!! A nie chcesz tego widzec!! Kocham cie wiesz? Pisz pisz!! Happy New Year!!

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Czekam na next :)

    Szalonego Nowego Roku !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Ciekawe co zr Ross? :)
    Dawaj szybko next i Happy N-Yr!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze