Jak mi się przyjemnie spało… Dobra, najwyższa pora otworzyć oczy. Jedno
oko, drugie oko. Leżę obok Rossa. Jeszcze raz zamknę oczy… Zaraz! Leżę obok
Rossa!! On leży bez koszulki, a moja ręka na jego klacie!
- Aaa!! – krzyknęłam do ucha blondyna, a on w odpowiedzi spadł z łóżka
na ziemię.
- Co się dzieje?! Pali się?? – powiedział.
- Co ja tu robię?! Gdzie jestem?! Co tu robisz?! Dlaczego nic nie
pamiętam?! Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zgwałciłeś?! – wpadłam w małą panikę.
- Co?? Co ty wygadujesz! Przede wszystkim jest to mój pokój i mam prawo
tu przebywać! Jesteś tu, bo wczoraj zemdlałaś i po prostu cię tu przyniosłem! I
co się stało z moją koszulką?!
Odpowiedział mu śmiech spod drzwi. Podszedł i je otworzył. Widok
bezcenny! Ell i Delly leżą na ziemi i śmieją się jak jacyś chorzy ludzie!
Pomógł im wstać i wprowadził do pokoju.
- Coś mi się wydaje, że wiesz więcej niż ja i Ross. Rydel? –
powiedziałam.
- No więc… To był pomysł Ratliffa. Zdjął Rossowi koszulkę, zbliżył was
do siebie i położył twoją rękę na jego klacie… - patrzyła się w podłogę.
- Ross, wyglądasz bardzo słodko podczas snu – powiedział Ell i włożył
kciuk do ust.
Blondyn na ten widok spojrzał na niego wzrokiem mordercy i skrzyżował
ręce na piersi. W końcu podszedł do szafy, wybrał pierwszą lepszą koszulkę i ją
założył. Później odezwał się do mnie:
- Powinnaś iść do lekarza. Ludzie nie mdleją z byle powodów.
- Nie, nie mam czasu na razie.
- Idziesz dziś do lekarza.
- Nie jesteś moim ojcem by mi rozkazywać!
- Ja się tylko troszczę o twoje zdrowie.
Zapadła mała chwila ciszy. Po prostu się na siebie gapiliśmy. W końcu
Rydel powiedziała do Ellingtona:
- Choć, pomożesz mi zmienić zasłony w moim pokoju – chwyciła go za
rękę.
Uuu lala. Chyba czegoś nie wiem xD
- Co? Przecież wczoraj zmieniłaś te jasnoróżowe na lekko jaśniejsze.
- A dziś chcę mieć łososiowe. Chodź – wyprowadziła go z pokoju.
Między mną i blondynem wciąż cisza. Trochę zrobiło się niezręcznie… Co
powinnam powiedzieć? Co powinnam zrobić? Moje serce było szybsze…
- Naprawdę to doceniam – uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział
tym samym.
- Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie – po tych słowach podeszłam do niego i się
przytuliłam. On zrobił to jeszcze mocniej.
To było ode mnie silniejsze. Nie rozumiem… Dlaczego to zrobiłam?
- To pójdziesz do lekarza?
- Już mówiłam, że nie.
- Pójdziesz – wziął mnie na ręce i wyniósł z pokoju. Po drodze
sprzątnął Rydel i Rikera.
Nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć. Zaskoczył mnie…
Pół godziny później siedziałam w gabinecie lekarskim.
- Panno Marano, proszę mi powiedzieć, co pani ostatnio jadła?
- Kanapkę z serem pleśniowym i z pomidorem i wypiłam herbatę malinową.
- Czy przydarzyło się już kiedyś zemdleć pani?
- Nie, to był pierwszy raz.
- Podejrzana sprawa… Ma pani jakiej uczulenie?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Zrobimy pani badanie na różne uczulenia i się wszystkiego dowiemy.
Godzinę później znów siedziałam w gabinecie. Byłam po badaniu.
- Wygląda na to, że nie jest pani na nic uczulona.
- To dlaczego zemdlałam?
- Możliwe, że ser był pokryty toksycznym rodzajem pleśni. Trzeba
uważać. Radzę pozbyć się tego sera.
Pożegnałam się i wyszłam. Na korytarzu było pusto. Tylko Ross, Rydel i
Riker.
- I jak? – zapytała blondynka.
- Muszę wywalić ser – nie sposób się nie uśmiechnąć.
Szczerze mówiąc nawet mi ulżyło. Nie mam uczulenia. Lubię ten ser…
Lynch’owie podwieźli mnie do domu. Czas się zbierać. Już jutro wyjadę
do Miami. Bardzo cieszy mnie fakt, że będę grać w serialu. To jest takie
ekscytujące!
Weszłam do domu. Pierwsza rzecz, którą zauważyłam to Van jedząca płatki
śniadaniowe. Na sucho… I to serio moja starsza siostra? Podeszłam do niej i się
zapytałam:
- Rodzice są jeszcze w domu?
- Tak. Przecież nauczyciele nie pracują w wakacje.
Szczerze mówiąc zapomniałam o tym xD
- Martwili się, że mnie nie było?
- Nie. Powiedziałam, że balujesz u Rossa. Ucieszyli się.
- A to niby dlaczego?
- Nie siedzisz w domu i nie uczysz się, kujonie.
- Jakaś ty miła… - pocieszające słowa…
- To kiedy wyjeżdżasz? – zaczęła pić sok pomarańczowy.
- Jutro – na moje słowa zwróciła go na rękę.
Jest to normalne xD
- Jak to jutro?!
- No, normalnie. Coś ty taka zaskoczona?
- A co nie mogę? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz??
- Aaa, nie mówiłam ci? – skleroza nie boli…
- Nie… Może zjadłabyś śniadanie? A później pomogę ci się spakować.
- Okay.
Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. Wzięłam nieszczęsny ser i go
wywaliłam do śmietnika.
- Lau, co ty wyprawiasz?
- Pozbywam się powodu nieszczęścia – po tych słowach wyjaśniłam
siostrze, co się wczoraj wydarzyło.
Później przygotowałam sobie śniadanie. Smażona kiełbasa z sosem
musztardowo-ketchupowym i bułką z masłem czosnkowym. Do kompletu kawa złożowa o
smaku toffi.
Po posiłku wybrałam się z Van do swojego pokoju i zaczęłam pakować
walizki. Po godzince moja siostra musiała wyjść, więc musiałam zrobić sobie
małą przerwę i postanowiłam się wykąpać i ubrać w inne ciuchy. Gdy ponownie
stanęłam przed swoją szafą, usłyszałam śpiew Cher. Raini dzwoni.
- Cześć. Dobrze się już czujesz?
- Hey. Tak. Lepiej.
- Czy coś się stało? Twój głos jakoś dziwnie brzmi.
- No, można tak powiedzieć… Dlaczego od początku Ross nie był dla mnie
miły, a teraz jesteśmy przyjaciółmi? Nigdy nie zrozumiem chłopców…
- Hmm… To chyba jakaś gra. Chyba coś wymyślił w związku z tobą. Może
lubi cię jak chłopcy lubią dziewczyny. Wiesz co mam na myśli.
- Co? To nie możliwe. Nawet nie mamy wspólnych tematów. Jesteśmy innymi
biegunami. Na dodatek znamy się tylko parę dni.
- Nie wiem. Wkrótce wszystko się okaże… A co teraz porabiasz?
- Pakuję się.
- Ohh, to może wpadnę i ci pomogę. Trochę mi się nudzi.
- Serio? Calum jest niedostępny? – Co?? Po co to powiedziałam??
- Haha, można tak powiedzieć. To ja będę za 15 min. Wyślij mi smsem
swój adres.
- Ok, zaraz wyślę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Szybko wysłałam adres i już parę min później Raini
siedziała u mnie w pokoju. Pół godzinki i wszystko było gotowe. Zresztą w
grupie raźniej, nawet 2-osobowej! Po chwili dziewczyna się odezwała:
- Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Pewnie. O co chodzi?
- Czy Ross chociaż trochę ci się podoba?
Nie wiem czemu, ale wybuchłam śmiechem. Po chwili odzyskałam zdolność
mowy.
- Fajny z niego chłopak, ale nie jest w moim typie – taka prawda.
- A masz kogoś na oku?
- Tak, takiego rudego.
- Ooo nie kochana! Calum jest mój!
- Pewnie, że tak. Po prostu go lubię.
Pogadałyśmy tak jeszcze z godzinkę, czy dwie i Raini sobie poszła do
domu.
Był wieczór, więc obejrzałam sobie pewną komedię, po czym poszłam spać…
Następnego dnia szybko się zebrałam i już o 7 rano siedziałam w
samolocie z nowymi przyjaciółmi. Jeszcze dziś będę w Miami i już dziś będziemy
kręcić pierwszy odcinek nowego serialu.
Zawsze chciałam być aktorką i moje marzenie się właśnie zaczęło
spełniać! Nie ma słów by opisać jak wiele czuję…
4 godziny później byliśmy już w hotelu. Za godzinę widzimy się na
planie…
Takie właśnie były moje początki. Wiele się wydarzyło, co nie? W
następnym wpisie opowiem ci o pierwszym dniu kręcenia. Dobra, to ja uciekam…
Muszę zobaczyć co gwiazdy wróżą Rybom i Koziorożcom. Jestem ciekawa, czy się
coś między nimi wydarzy… Tak, mam na myśli Rossa i Agnes.
PS. Sometimes we don’t
have what we wanted but sometimes we have more than we ever asked for. (Czasami
nie mamy tego co chcieliśmy, ale czasami mamy więcej niż kiedykolwiek o to
prosiliśmy)
Kolejny cytat od mojej kumpeli z Warszawy. Rany, tak bardzo chciałabym
ją spotkać! Ross ma tę szansę i dlatego jestem trochę zazdrosna :p Jak będę
wiedzieć coś więcej na temat koncertu, to ci na 100 pro opowiem ;)
_________________________________________________________________________________ Oto i jest nowy rozdział. Specjalnie nad nim pracowałam parę nocy pod rząd xD Może w weekend napiszę kolejny... Chciałam podziękować za nominację, za wszystkie komentarze i za to, że po prostu czytacie. Jeśli wam się coś nie podoba lub jest za mało to mi o tym napiszcie. Chcę pisać coraz lepiej... (także w wypracowaniach z polskiego)...
CUDO <33
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńOj rybko , rybko... Przecież wiesz że czytam ! Nie zawsze komentuję , wiem... Ale piszemy i dobrze wiesz co myślę o twoim blogu.Jest cudny , każdy rozdział strasznie mi się podoba.Nie smutaj bo i ja smutam...
OdpowiedzUsuńAguś ten twój blog jest taki cudowny! Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam że oni na serio...no,ale potem moje zboczone skojarzenia zgasły ;c
Lau i Ross no po prostu bajka <3 nic dodaj nic ująć :D wiesz,ja bym dała tu więcej erotyzmu :D zboczona Ola :)
Rydellington ♥ kocham ♥
No to taka poetycka Ola :D dziękuje za uwagę ♥ :)
Piszesz coraz lepiej i opowiadania z polisza będą na 6 a ja ci jeszcze mogę podpisać :D rozdział świetny i genialny zajebisty
OdpowiedzUsuń