Przejdź do głównej zawartości

Chapter 4

Jak mi się przyjemnie spało… Dobra, najwyższa pora otworzyć oczy. Jedno oko, drugie oko. Leżę obok Rossa. Jeszcze raz zamknę oczy… Zaraz! Leżę obok Rossa!! On leży bez koszulki, a moja ręka na jego klacie!
- Aaa!! – krzyknęłam do ucha blondyna, a on w odpowiedzi spadł z łóżka na ziemię.
- Co się dzieje?! Pali się?? – powiedział.
- Co ja tu robię?! Gdzie jestem?! Co tu robisz?! Dlaczego nic nie pamiętam?! Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zgwałciłeś?! – wpadłam w małą panikę.
- Co?? Co ty wygadujesz! Przede wszystkim jest to mój pokój i mam prawo tu przebywać! Jesteś tu, bo wczoraj zemdlałaś i po prostu cię tu przyniosłem! I co się stało z moją koszulką?!
Odpowiedział mu śmiech spod drzwi. Podszedł i je otworzył. Widok bezcenny! Ell i Delly leżą na ziemi i śmieją się jak jacyś chorzy ludzie! Pomógł im wstać i wprowadził do pokoju.
- Coś mi się wydaje, że wiesz więcej niż ja i Ross. Rydel? – powiedziałam.
- No więc… To był pomysł Ratliffa. Zdjął Rossowi koszulkę, zbliżył was do siebie i położył twoją rękę na jego klacie… - patrzyła się w podłogę.
- Ross, wyglądasz bardzo słodko podczas snu – powiedział Ell i włożył kciuk do ust.
Blondyn na ten widok spojrzał na niego wzrokiem mordercy i skrzyżował ręce na piersi. W końcu podszedł do szafy, wybrał pierwszą lepszą koszulkę i ją założył. Później odezwał się do mnie:
- Powinnaś iść do lekarza. Ludzie nie mdleją z byle powodów.
- Nie, nie mam czasu na razie.
- Idziesz dziś do lekarza.
- Nie jesteś moim ojcem by mi rozkazywać!
- Ja się tylko troszczę o twoje zdrowie.
Zapadła mała chwila ciszy. Po prostu się na siebie gapiliśmy. W końcu Rydel powiedziała do Ellingtona:
- Choć, pomożesz mi zmienić zasłony w moim pokoju – chwyciła go za rękę.
Uuu lala. Chyba czegoś nie wiem xD
- Co? Przecież wczoraj zmieniłaś te jasnoróżowe na lekko jaśniejsze.
- A dziś chcę mieć łososiowe. Chodź – wyprowadziła go z pokoju.
Między mną i blondynem wciąż cisza. Trochę zrobiło się niezręcznie… Co powinnam powiedzieć? Co powinnam zrobić? Moje serce było szybsze…
- Naprawdę to doceniam – uśmiechnęłam się do niego, a on odpowiedział tym samym.
- Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie –  po tych słowach podeszłam do niego i się przytuliłam. On zrobił to jeszcze mocniej.
To było ode mnie silniejsze. Nie rozumiem… Dlaczego to zrobiłam?
- To pójdziesz do lekarza?
- Już mówiłam, że nie.
- Pójdziesz – wziął mnie na ręce i wyniósł z pokoju. Po drodze sprzątnął Rydel i Rikera.
Nie byłam w stanie czegokolwiek powiedzieć. Zaskoczył mnie…
Pół godziny później siedziałam w gabinecie lekarskim.
- Panno Marano, proszę mi powiedzieć, co pani ostatnio jadła?
- Kanapkę z serem pleśniowym i z pomidorem i wypiłam herbatę malinową.
- Czy przydarzyło się już kiedyś zemdleć pani?
- Nie, to był pierwszy raz.
- Podejrzana sprawa… Ma pani jakiej uczulenie?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Zrobimy pani badanie na różne uczulenia i się wszystkiego dowiemy.
Godzinę później znów siedziałam w gabinecie. Byłam po badaniu.
- Wygląda na to, że nie jest pani na nic uczulona.
- To dlaczego zemdlałam?
- Możliwe, że ser był pokryty toksycznym rodzajem pleśni. Trzeba uważać. Radzę pozbyć się tego sera.
Pożegnałam się i wyszłam. Na korytarzu było pusto. Tylko Ross, Rydel i Riker.
- I jak? – zapytała blondynka.
- Muszę wywalić ser – nie sposób się nie uśmiechnąć.
Szczerze mówiąc nawet mi ulżyło. Nie mam uczulenia. Lubię ten ser…
Lynch’owie podwieźli mnie do domu. Czas się zbierać. Już jutro wyjadę do Miami. Bardzo cieszy mnie fakt, że będę grać w serialu. To jest takie ekscytujące!
Weszłam do domu. Pierwsza rzecz, którą zauważyłam to Van jedząca płatki śniadaniowe. Na sucho… I to serio moja starsza siostra? Podeszłam do niej i się zapytałam:
- Rodzice są jeszcze w domu?
- Tak. Przecież nauczyciele nie pracują w wakacje.
Szczerze mówiąc zapomniałam o tym xD
- Martwili się, że mnie nie było?
- Nie. Powiedziałam, że balujesz u Rossa. Ucieszyli się.
- A to niby dlaczego?
- Nie siedzisz w domu i nie uczysz się, kujonie.
- Jakaś ty miła… - pocieszające słowa…
- To kiedy wyjeżdżasz? – zaczęła pić sok pomarańczowy.
- Jutro – na moje słowa zwróciła go na rękę.
Jest to normalne xD
- Jak to jutro?!
- No, normalnie. Coś ty taka zaskoczona?
- A co nie mogę? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz??
- Aaa, nie mówiłam ci? – skleroza nie boli…
- Nie… Może zjadłabyś śniadanie? A później pomogę ci się spakować.
- Okay.
Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. Wzięłam nieszczęsny ser i go wywaliłam do śmietnika.
- Lau, co ty wyprawiasz?
- Pozbywam się powodu nieszczęścia – po tych słowach wyjaśniłam siostrze, co się wczoraj wydarzyło.
Później przygotowałam sobie śniadanie. Smażona kiełbasa z sosem musztardowo-ketchupowym i bułką z masłem czosnkowym. Do kompletu kawa złożowa o smaku toffi.
Po posiłku wybrałam się z Van do swojego pokoju i zaczęłam pakować walizki. Po godzince moja siostra musiała wyjść, więc musiałam zrobić sobie małą przerwę i postanowiłam się wykąpać i ubrać w inne ciuchy. Gdy ponownie stanęłam przed swoją szafą, usłyszałam śpiew Cher. Raini dzwoni.
- Cześć. Dobrze się już czujesz?
- Hey. Tak. Lepiej.
- Czy coś się stało? Twój głos jakoś dziwnie brzmi.
- No, można tak powiedzieć… Dlaczego od początku Ross nie był dla mnie miły, a teraz jesteśmy przyjaciółmi? Nigdy nie zrozumiem chłopców…
- Hmm… To chyba jakaś gra. Chyba coś wymyślił w związku z tobą. Może lubi cię jak chłopcy lubią dziewczyny. Wiesz co mam na myśli.
- Co? To nie możliwe. Nawet nie mamy wspólnych tematów. Jesteśmy innymi biegunami. Na dodatek znamy się tylko parę dni.
- Nie wiem. Wkrótce wszystko się okaże… A co teraz porabiasz?
- Pakuję się.
- Ohh, to może wpadnę i ci pomogę. Trochę mi się nudzi.
- Serio? Calum jest niedostępny? – Co?? Po co to powiedziałam??
- Haha, można tak powiedzieć. To ja będę za 15 min. Wyślij mi smsem swój adres.
- Ok, zaraz wyślę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Szybko wysłałam adres i już parę min później Raini siedziała u mnie w pokoju. Pół godzinki i wszystko było gotowe. Zresztą w grupie raźniej, nawet 2-osobowej! Po chwili dziewczyna się odezwała:
- Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Pewnie. O co chodzi?
- Czy Ross chociaż trochę ci się podoba?
Nie wiem czemu, ale wybuchłam śmiechem. Po chwili odzyskałam zdolność mowy.
- Fajny z niego chłopak, ale nie jest w moim typie – taka prawda.
- A masz kogoś na oku?
- Tak, takiego rudego.
- Ooo nie kochana! Calum jest mój!
- Pewnie, że tak. Po prostu go lubię.
Pogadałyśmy tak jeszcze z godzinkę, czy dwie i Raini sobie poszła do domu.
Był wieczór, więc obejrzałam sobie pewną komedię, po czym poszłam spać…
Następnego dnia szybko się zebrałam i już o 7 rano siedziałam w samolocie z nowymi przyjaciółmi. Jeszcze dziś będę w Miami i już dziś będziemy kręcić pierwszy odcinek nowego serialu.
Zawsze chciałam być aktorką i moje marzenie się właśnie zaczęło spełniać! Nie ma słów by opisać jak wiele czuję…
4 godziny później byliśmy już w hotelu. Za godzinę widzimy się na planie…
Takie właśnie były moje początki. Wiele się wydarzyło, co nie? W następnym wpisie opowiem ci o pierwszym dniu kręcenia. Dobra, to ja uciekam… Muszę zobaczyć co gwiazdy wróżą Rybom i Koziorożcom. Jestem ciekawa, czy się coś między nimi wydarzy… Tak, mam na myśli Rossa i Agnes.

PS. Sometimes we don’t have what we wanted but sometimes we have more than we ever asked for. (Czasami nie mamy tego co chcieliśmy, ale czasami mamy więcej niż kiedykolwiek o to prosiliśmy)



Kolejny cytat od mojej kumpeli z Warszawy. Rany, tak bardzo chciałabym ją spotkać! Ross ma tę szansę i dlatego jestem trochę zazdrosna :p Jak będę wiedzieć coś więcej na temat koncertu, to ci na 100 pro opowiem ;)



_________________________________________________________________________________ Oto i jest nowy rozdział. Specjalnie nad nim pracowałam parę nocy pod rząd xD Może w weekend napiszę kolejny... Chciałam podziękować za nominację, za wszystkie komentarze i za to, że po prostu czytacie. Jeśli wam się coś nie podoba lub jest za mało to mi o tym napiszcie. Chcę pisać coraz lepiej... (także w wypracowaniach z polskiego)...

Komentarze

  1. Rozdział jest cudowny! Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj rybko , rybko... Przecież wiesz że czytam ! Nie zawsze komentuję , wiem... Ale piszemy i dobrze wiesz co myślę o twoim blogu.Jest cudny , każdy rozdział strasznie mi się podoba.Nie smutaj bo i ja smutam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aguś ten twój blog jest taki cudowny! Czekam na nexta :)
    Na początku myślałam że oni na serio...no,ale potem moje zboczone skojarzenia zgasły ;c
    Lau i Ross no po prostu bajka <3 nic dodaj nic ująć :D wiesz,ja bym dała tu więcej erotyzmu :D zboczona Ola :)
    Rydellington ♥ kocham ♥
    No to taka poetycka Ola :D dziękuje za uwagę ♥ :)


    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz coraz lepiej i opowiadania z polisza będą na 6 a ja ci jeszcze mogę podpisać :D rozdział świetny i genialny zajebisty

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze