Na ekranie
pojawiły się cyfry.
- Co?!
Remis?! Jakim cudem?! – wrzasnęliśmy zgodnie jednym chórem. Każdy z nas był
widocznie zawiedziony.
- Dobra
trudno… To może teraz wszyscy pośpiewamy chórki? – zapytał Ross biorąc swoją
gitarę do rąk.
- Taak!
Pośpiewajmy piosenki R5! Jestem ich największym fanem! – wydarł się na całe
gardło Calum. Po czym wdrapał się na łóżko i zaczął po nim skakać, a blondyn
odłożył instrument z powrotem i musiał pójść w jego ślady. Jeszcze trochę, to
połamią to łożę… Ja i Raini tylko się na nich gapiłyśmy i robiłyśmy duże oczy
ze zdumienia.
- Ross?
Serio chcesz później spać na podłodze? – zapytała zirytowana czarnowłosa. Tak
nagle przestali i oboje zeszli na ziemię. Wyglądali jak niezadowolone dzieci,
którym odebrano lizaki…
- To
będziemy śpiewać czy nie? – zapytałam w końcu.
- No taak! –
wykrzyczał Ross, po czym wziął swoją gitarę i zaczął grać Loud. Po tym
dołączyliśmy się do niego. Tak naprawdę nie można tego nazwać śpiewem, ale co
tam… Następną piosenką było Here Comes Forever. Nagle usłyszeliśmy natarczywe
stukanie do drzwi. Ross odłożył swój instrument i otworzył pewnej starszej
kobiecie w szlafroku.
- Ludzie,
czy wyście powariowali?! Jest po 22 i tu się wydzieracie! Może inni chcieliby
trochę odpocząć, co?! Co za gówniarze! - blondyn stał jak wryty i nic nie
odpowiedział. Nieznajoma dalej gderając, poszła w swoją stronę. Chłopak zamknął
drzwi i posłał nam pytające spojrzenie.
- Okeey. To
może poróbmy coś innego – powiedział w końcu.
- Tak.
Cichszego – powiedział ze śmiechem Calum.
- To może
obejrzymy jakiś film? I zrobimy przekąski? – zaproponowałam. Wszystkim się
spodobało. No… Prawie wszystkim.
- A może
zamiast filmu obejrzymy koncert? W końcu to karaoke party, więc może obejrzyjmy
coś związanego z muzyką? – słowa Rossa.
- Pomysł
całkiem spoko. Tylko kogo koncert? – zapytała Raini. Blondyn wstał i podreptał
do swojej walizki. Wyjął z niej opakowanie DVD i nam je pokazał z dumą.
- Serio? Masz Koncert Taylor Swift? Od
kiedy jesteś takim jej wielkim fanem? – zapytałam trochę zirytowana.
- Od kąt Rydel
włączyła mi jej piosenkę. Love Story – chłopak się rozmarzył. No tak… Romantyka
to jego klimaty…
- No dobra.
Włączaj to cudeńko – ponaglił go rudzielec. Uradowany blondyn podszedł do
telewizora i włożył płytę do odtwarzacza DVD. Muszę przyznać, że te nasze
pokoje są na serio wypasione… W chwili gdy Ross był zajęty tym sprzętem,
uzgodniłam z czarnowłosą, jakich potrzebujemy przekąsek.
- To ja i
Raini idziemy do hotelowego sklepiku kupić jakieś jedzenie. Za parę minut
wracamy – oznajmiłam naszym kumplom, po czym poszłyśmy po wcześniej
wspomnianego miejsca. Orzeszki ziemne, małe rogaliki, chipsy i 2 opakowania
soku owocowego. Właśnie to kupiłyśmy.
- Jesteśmy!
Ross przynieś jakieś 2 miseczki, talerzyk i 4 szklanki – poprosiłam blondyna po
powrocie do pokoju. On mnie na szczęście posłuchał. Wsypałam jedzenie do naczyń
i nalałam dla każdego soku. Po czym sobie wygodnie usiedliśmy na kanapie i
zaczęliśmy oglądać koncert.
***
Obudziły
mnie promyki słońca przedostające się do mojego hotelowego pokoju przez
niezasłonięte okno. Nastał nowy dzień. Świat budzi się do życia. Wszystko
będzie dobrze… Wzięłam swój telefon do ręki. Mamy 5 rano. Muszę przyszykować
się do pracy, ale za żadne skarby świata nie chce mi się wstawać… Pomimo
niechęci postanowiłam jednak wziąć się w garść. Kwadrans później byłam zwarta i
gotowa. Dziwne uczucie zagościło we wnętrzu mnie… Czuję, że coś się dziś
wydarzy… Hmm… Ciekawe… 10 minut później byłam już w studiu. Przywitałam się z
reżyserem i wszystkimi współpracownikami i powędrowałam do swojej czerwonej
garderoby. Otworzyłam drzwi i… zauważyłam na stole bukiet czerwonych róż. Lekko
się uśmiechnęłam i podeszłam bliżej. Był do nich przyczepiony liścik o
następującej treści:
„Nie ważne
co się wydarzy. Zawsze będziesz dla mnie ważna. Jesteś jak członek mojej
rodziny, a rodzinę kocham najbardziej na świecie. Jesteś dla mnie jak… Delly,
czy Stormie. Pamiętaj o tym ,że zawsze możesz na mnie liczyć.
PS. Kwiatki
dla pięknej pani Marano :D
~ Ross”
Jak
przeleciałam cały tekst, to poczułam takie przyjemne ciepło na sercu. Jak
dobrze jest mieć takiego przyjaciela jak ten blondyn… Uśmiechnęłam się pod
nosem i postanowiłam szybko się przebrać w strój swojej bohaterki. Parę minut
później byłam już na planie. Pogadałam sobie trochę z Raini i Calum’em i Ross
się zjawił po chwili. Bezdźwięcznie powiedziałam mu „dziękuję”, a on się
promiennie do mnie uśmiechnął. Po tym przyszedł reżyser i zaczęliśmy nagrywanie
nowego odcinka.
***
Praca poszła
nam sprawnie i skończyliśmy dziś nawet trochę wcześniej, co było fajną sprawą.
Każdy potrzebuje trochę odpoczynku… Obecnie siedzę sobie w swoim pokoju
hotelowym i… myślę. Tak dobrze widzisz! Patrzę na bukiet róż od Rossa i
mimowolnie się do siebie uśmiecham. Jakie to było słodkie. On jest pierwszym
chłopakiem, który dał mi kwiatki. Wcześniej był mój tato, ale to się nie liczy…
Teraz widzę jak bardzo nasza przyjaźń jest dla niego ważna. Nawet nasz nie do
końca udany związek nic nie popsuł zbytnio… Pamiętam nasze początki… Od naszego
pierwszego spotkania nie za bardzo się lubiliśmy. Sama nie wiem jak to się
stało, że teraz wszystko jest zupełnie inne niż wtedy… Chyba po prostu
dorastamy… Pamiętam jak mi się Ross i Raini przyśnili, gdy przysnęłam w
poczekalni przed casting’em. Dziś mi się z tego śmiać chce. Ta woda na
spodniach. Hah… Cieszę się, że dostałam tą rolę. To totalnie zmieniło moje
życie. Już nie jestem tą samą klasyczną, nieśmiałą dziewczyną. Ahh… Teraz moje
życie jest idealne… Moje myśli przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! –
krzyknęłam, ale gość nie wszedł do pokoju, tylko jeszcze raz zapukał, więc
musiałam wstać z łoża i otworzyć drzwi przybyszowi. To kogo zobaczyłam totalnie
mnie zszokowało – Maia?! Co ty tu robisz??
- Cześć.
Ostatnio widziałam cię wtedy w parku, więc postanowiłam cię teraz odwiedzić –
powiedziała uśmiechnięta szatynka.
- Okeey. To
miłe z twojej strony. Ale… Może wejdź – zaprosiłam dziewczynę do środka. Już po
chwili sobie wygodnie siedziałyśmy na kanapie – Ross wie, że tu jesteś?
- Nie. Nie
musi wiedzieć – Maia cały czas się uśmiechała. Biła od niej taka pozytywna
energia…
- To jesteś
tutaj specjalnie dla mnie? – zapytałam na maxa zaskoczona.
- Tak.
Pomyślałam, że może… Się zaprzyjaźnimy? – zapytała bardzo poważnie. W sumie jej
nawet nie lubiłam, bo wtedy byłam zazdrosna o Rossa, ale teraz? Chyba nie
wydaje się taka zła…
- W sumie to
czemu nie – odpowiedziałam. Dziewczyna się tak ucieszyła, że aż mnie uściskała.
Zaczęłyśmy się śmiać. Tak z niczego. No nieźle się zapowiada…
- To może
późnijmy na zakupy? Przy okazji trochę sobie poplotkujemy – zaproponowała. Ona
cały czas się szczerzy. Kurcze no… Ona jest taką pozytywną osobą, że zaczynam
myśleć, że nasza przyjaźń się może nawet udać. No jakoś tak trudno się nie
skusić na jej propozycję. Trudno jej nie lubić. Nie rozumiem tego…
- Pewnie no
to chodźmy! – brunetka aż zapiszczała z radości. Powtórnie mnie przytuliła i
wyszłyśmy uradowane z hotelu. Po sklepach łaziłyśmy aż do późna. Najlepsze było
to, że cały czas się śmiałyśmy. Naprawdę fajnie się z nią bawiłam w centrum
handlowym. Dziewczyna jest taka rozgadana, ale to tylko jej służy. Ona jest
taka… Sympatyczna. Nie potrzebnie byłam kiedyś zazdrosna… Ale skąd mogłam
wiedzieć? Wtedy jej nawet nie znałam, a teraz… Jest naprawdę dobrze…
***
Zaskoczony
jesteś? No to mi się udało. Heh… Z Maią się przyjaźnię po dzisiejszy dzień. Nie
warto oceniać ludzi, których się nie zna. Naprawdę nie warto… A co do naszego
karaoke... Ahh chłopcy są szaleni i wiemy to nie od dzisiaj! A te róże… wciąż
mi się milo robi na samą myśl… Dobra… Wiesz o czym opowiem w następnym wpisie?
O poznaniu Agnes! YAY! Już nie mogę się doczekać! Okeey to teraz spadam. Buziaczki i do napisania!
PS. You can't fool your heart. (Nie możesz oszukać swojego serca)
Agnes miała na myśli, że przed swoim sercem nie da się ukryć
swoich uczuć. Powinno się go słuchać, bo tylko i wyłącznie serce cię poprowadzi
do tego, co naprawdę pragniesz i potrzebujesz. Ono wie najlepiej…
______________________________________________________________________________
Next :D Bardzo zaskoczeni końcem? xD Takie cuda tylko u mnie xD A co do poprzedniego rozdziału... Parzę i nie wierzę własnym oczom :O 173 kliknięcia dla posta :O Tak mnie zaskoczyliście, że ojej... Ale to było bardzo miłe, więc dzięki stokrotne :D No i 8 komentarzy tak jak chciałam <3 YEAH DZIĘKI <3 Jest pięknie :3 To może teraz taki warunek... 10 komentarzy = next postaram się dać jak najszybciej i być może będzie to przed niedzielą... No i wiecie co mnie troszkę smuci? Że jest tylko 13 obserwatorów :c Bo dla bloga statystyki są cudne, ale to już nie bardzo... Ale i tak wam wszystkim bardzo dziękuję :D Kocham wam misie <3 No i tak przy okazji powodzenia w pierwszych dniach szkoły ;)
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
Super:)
OdpowiedzUsuńJest zaciesz! Zaciesz zaciesz roku! Bo dałaś rossdział :D (lubię robić 'ss' tam gdzie powinno być 'z' w środku wyrazu) Rossy dał Lau kwiatki! How sweet! *.* To na serio słodkie i urocze. Bardzo mi się podoba, że zawsze na końcu jest jakiś tekst o miłości po ang i tłumacz na polski a do tego sprostowanie o co w tym chodzi i, że to słowa Agnes :) Mega! Bardzo mi się to podoba i cieszę się, że w każdym rozdziale to jest :* Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńPs. Nawet nie przypominaj o szkole, bo niedobrze mi się robi :(
~Tin
Dawaj szybko next, a gest Ross'a był słodki!!!!!
OdpowiedzUsuńYAY! <333 Nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńFajny ;) Czekam na next *__*
OdpowiedzUsuńWOW! Remis? Serio? Musiałaś nie? No dobra. Dziś nie będzie poematu, bo nie mam czasu :( To muszem kończyć :( Papa! Czekam na next!
OdpowiedzUsuń~Wika~
PS. Zapraszam! i-want-u-bad-r5.blogspot.com