Przejdź do głównej zawartości

Chapter 23

Pośpiesznie obciągnęłam jego nogawkę i spojrzałam pytająco na siostrę.
- Nie patrz tak na mnie. Trzeba Rossa zawieść do szpitala i to migiem.
- Myślisz, że ja tego nie wiem? Może i jesteś starsza, ale to nie znaczy, że najmądrzejsza.
- Hey przestańcie! Ja tu siedzę ze złamaną nogą! - blondyn się trochę zbulwersował.
Uhg... On zawsze ma rację... W sumie to dobrze, że się wtrącił teraz, bo później mogłoby być za późno...
- Dobra. To teraz pytanie jak mamy cię przetransportować do szpitala? - powiedziało mi się.
- Serio Laura, serio? - odezwała się Van.
- No co?! Chcesz bić się na słowa?!
- Dziewczyny! Ja tu wciąż jestem i cierpię!
Oj dobrze, że on tu jest! Bo inaczej nie ręczę za siebie! Oh YEAH! Bad girl Laura! Zdolna pobić siostrę! Zaraz... Co ja myślę?! Ja przecież taka nie jestem! Chyba... Po prostu nerwy nam puszczają przez ten wypadek...
Po chwili szybko znalazłam kawał rury, który nie wiem skąd tu się wziął, jakąś szmatę i usztywniłam nogę Rossa z małą pomocą siostry. Po czym chłopak stanął na zdrową nogę, a my znalazłyśmy się pod jego pachami (rany... jak to brzmi... - od aut.) i pomogłyśmy mu w wyjściu na korytarz. Byli tam Raini i Calum. Rudy śpiewał taki kawałek:
- Nie jestem aniołem, lecz pozwól mi kochać cię pobożna niewiasto.
Wow. Jeszcze nigdy nie słyszałam tak wysokich dźwięków u faceta...
- Co oni dodają do tych żelków? - zapytała z niedowierzaniem Van.
- Oj chyba nic dobrego - odezwała się Raini.
Bez słowa wszyscy się gapiliśmy na wyjącego Caluma. Wariat. Wygląda jak wariat. Tylko tyle powiem...
Po chwili ja, Van i Ross się ocknęliśmy i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z hotelu. W tym samym czasie Raini zaprowadziła rudego do jego pokoju. Istny cud, że się zamknął. Taa… Już po chwili blondyn siedział w swoim aucie, a Van postanowiła poprowadzić. Usiadłam obok chłopaka na tylnych siedzeniach.
- Możesz jechać Van - oznajmiłam.
- No co ty nie powiesz – odpowiedziała.
- Jeszcze trochę i przestanę być miła - warknęłam.
Moja siostra teatralnie przewróciła oczami.
- Uciszcie się obydwie! Zachowujecie się jak rozwydrzone bachory. Nie rozumiem co się z wami dzieje.
Zainterweniował Ross. No i dobrze, że chodź jedna osoba myśli trzeźwo…
Po 10 minutach znaleźliśmy się pod szpitalem. Ja i siostra pomogłyśmy dostać się poszkodowanemu do budynku. Oby szybko wyszedł z tego... W sumie przesiedziałyśmy pod gabinetem czekając na Rossa z godzinę. Gdy wyszedł na korytarz był o kulach, a jego noga w gipsie. Biedny mój kochany blondyn... Za nim wyszedł doktor. Po chwili wstałam i zapytałam lekarza:
- Panie doktorze! Niech pan mi powie kiedy zdejmiecie mu ten gips - wskazałam na nogę chłopaka.
- Za pięć tygodni powinna kość się zrosnąć - odwrócił się do blondyna - Po tym czasie proszę zgłosić się z opiekunem prawnym po zdjęcie gipsu do pana doktora Kawki. Proszę pamiętać.
- Oczywiście panie doktorze - odpowiedział.
- A no i nie przeciążaj zdrowej nogi. Przez ten czas powinieneś siedzieć w domu pod opieką dziewczyny.
Spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy. Ja oczywiście musiałam spłonąć płomienną czerwienią. Taa... Lekarz się z nami pożegnał, po czym poszedł w swoją stronę.
- To wracamy do hotelu? - zapytała Van.
- Pewnie. Chodź dziewczyno ma - blondyn mrugnął do mnie.
Zarumieniłam się. Jak fajnie jest słyszeć takie rzeczy!
- Skąd wiedział, że jesteśmy parą? - zapytałam.
- Widać to na kilometr - wtrąciła Van ze śmiechem.
Ja i Ross się zawstydziliśmy. Wie ktoś jak ukryć uczucie?! Bo ja nie bardzo...
Wszyscy wyszliśmy ze szpitala i już po chwili siedzieliśmy w aucie. Parę minut drogi i po jakimś czasie znaleźliśmy się w swoich pokojach. Jednak postanowiłam jeszcze odwiedzić swego chłopaka i zapytać o to jak się czuje. Ja tak na serio jeszcze nigdy nie miałam złamanej kończyny... Oj dobra! Nie ważne... Zapukałam i po chwili znalazłam się w jego pokoju. Po przywitaniu usiadłam na łóżku obok niego i zaczęliśmy rozmowę:
- Wciąż boli cię? - wskazałam na jego nogę.
- Już nie. Nie martw się tak bardzo o mnie.
Podarował mi piękny uśmiech i pocałował mnie w policzek. Zapomniałam na chwilę o oddychaniu. On ma takie głębokie i cudowne oczęta...
- Wiesz... Chyba już nie będę się martwić. Po chwili zaczęliśmy się śmiać. Nie mam zielonego pojęcia co w nas wstąpiło...
Gdy przestaliśmy, zaczęłam podziwiać go wzrokiem. Jaką on ma piękną słoneczną fryzurę! I te zmarszczki wokół oczu, które się pojawiają, gdy się szczerze uśmiecha... Czuje, że odpływam...
- Emm... Dlaczego się tak na mnie nachalnie gapisz? - zapytał.
Otrząsnęłam się z tego stanu i zarumieniłam.
- Przepraszam - powiedziałam.
- Nie przepraszaj. To ja powinienem to teraz robić.
Spojrzałam na niego zaskoczona. O czym on w ogóle do mnie mówi?!
- Co?! Niby dlaczego? - zapytałam.
- No bo dziś są twe urodziny, a ja wszystko popsułem.
- Oj Ross. Nie obwiniaj się. To nie twoja wina, że żelki tak działają na Caluma. W ogóle ten dzień naprawdę był udany. Dziękuję.
Po tym swoim małym monologu pocałowałam blondyna w policzek. Nie trudno zauważyć, że mu się to podobało. YEAH!
- Ah kochana. Chodź tu do mnie i twój dzień będzie jeszcze lepszy.
- Aleś ty skromny - położyłam swe dłonie na biodra.
Chwilę się mierzyliśmy wzrokiem i znów pękliśmy ze śmiechu. Gdy się trochę ogarnęliśmy, tonęłam w jego objęciach. Cóż za cudowne ciepło! W końcu się oderwaliśmy od siebie i stwierdziłam:
- Zaraz... Masz usztywnioną nogę na 5 tygodni... Czyli nagrywanie serialu będzie na ten czas zawieszone...
- Nie martw się. Zadzwonię do reżysera i wszystko będzie dobrze.
- No ok - spojrzałam na zegarek - Wow! To ja uciekam, bo późno już.
- Ok, ok. Tylko masz jutro przyjść do mnie.
- Hah. Oczywiście królu mój - mrugnęłam do chłopaka.
Wyszłam z jego pokoju i poszłam do siebie. Zadzwoniłam jeszcze do Vanessy, po czym przyszła i trochę poplotkowałyśmy. Po jej wyjściu położyłam się i dość szybko zasnęłam.
Ah Lau, miałaś niezłe urodzinki...

Właśnie tak było w dniu moich 17 urodzin. Ciekawe nie? Powiem tylko tyle, że teraz my wszyscy robimy wszystko, by Calum'owi żelki się nie dostały w ręce. Chyba nie muszę mówić dlaczego. Taa... A tak w ogóle w następnym wpisie opowiem ci o urodzinach Rossa. Hmm... Chyba napisałabym to z jego perspektywy... Znam tą historię jak własną dłoń! Dobre, nie?!

PS. I never said that I love you but I really do, yeah I really do... (Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham, ale naprawdę tak jest, naprawdę tak jest...)

Słowa Agnes. Co miała na myśli? Że nie zdążyła powiedzieć swojemu dziadkowi, że go kocha... Smutne... W sumie to ona jeszcze nikomu nie powiedziała tych słów. Dlaczego? Bo się boi. Jej serce już jest w kawałkach, dlatego boi się miłości. Dlatego uciekła od Rossa. Ale nie myślała, że złamie w ten sposób sobie i jemu serce. Jeszcze bardziej... Skąd to wiem? Jasnowidz Laura! A co?! Dobra... Prawda taka, że po prostu powiedziała mi o tym wszystkim. Hmm... Pogubiłam się... Z jednej strony chcę odzyskać serce Rossa, a z drugiej chcę, by był szczęśliwy. A to jest możliwe tylko z Agnes... To wszystko jest tak bardzo zagmatwane... Ahh życie!


_______________________________________________________________________________
Oto i jest rozdział w całości napisany na telefonie xD Przepraszam za ewentualne błędy xD Przez 2 tygodnie siedzę na Podlasiu u babci i przez ten czas będę pisać nexty na fonie xD Czekam na komentarze i next postaram się napisać jak najszybciej xD

Komentarze

  1. Ciekawa jestem czy Ross spotka kiedyś Agnes

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay! Dałaś :D tyle czekałam... anyway... super rozdzial i juz czekam na urodziny Rossa :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem czy Ross i Lau znów będą razem. Szkoda mi Rossa:c

    OdpowiedzUsuń
  4. YEAH! Muszę Ci coś jeszcze na Fb napisać. Ja jestem taka mądra (zobaczysz ja Ci napiszę). Ja się nie rosspisuje. Musze wejść na kompa i napisać rossdział! Ale jak? W ogóle nie mam weny!! Pomożesz?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze