20 lipca 2014 r.
Drogi pamiętniczku,
Tak wiem. Znów kawał czasu się nie odzywałam. Ale mam swoje powody... Czy coś się zmieniło w związku z Rossem? No więc tak... Blondyn już nie chodzi smutny i trochę się ogarnął. Stara się uśmiechać, ale wciąż widzę ogromny żal i cierpienie w jego oczach. Staram się mu pokazać, że może mi ufać i próbuję sprawić, by jego stara radość do życia powróciła. Może mi się uda? A może nie? Tylko Bóg wie... A co do Agnes... Coś powoli zaczyna w niej pękać coraz bardziej. Jaki jest wniosek? Że są dla siebie jak tlen... I co ja biedna mam teraz zrobić?! Na razie iść do przodu. To jedyne rozwiązanie...
Wróćmy do naszej historii. Jednak opowiem o tym jako ja, bo tak łatwiej. Moja szczerość...
Minął dokładnie miesiąc od moich urodzin i złamania nogi przez Rossa. A co to znaczy? Że ma dziś urodziny! A tu gips na kończynie służącej do chodu. No pięknie... Plus taki, że w przyszłym tygodniu ma zgłosić się do lekarza... W ogóle rzeczywiście nagrywanie serialu zostało przerwane na ten czas. Ale wróćmy do teraźniejszości... Teraz siedzę u siebie w pokoju i myślę nad tym, co by tu zrobić z okazji jego urodzin. Hmm... Może zabiorę go w jakieś romantyczne miejsce? Tylko muszę się pośpieszyć, nim jego rodzeństwo coś wymyśli... Zaraz... A może pójdę z nimi pogadać na ten temat? Tak! Idziemy Laura! A nie! Zadzwonię do Delly i tak będzie najlepiej...
- Halo? - usłyszałam głos w słuchawce.
- No hey Rydel. Jesteś teraz w hotelu?
- Tak jestem. A co?
- Mogłabyś wpaść do mnie? Pogadałybyśmy o planach na urodziny Rossa.
- Pewnie. To ja już do ciebie idę.
- Ok. To ja czekam.
Rozłączyłam się. Długo se nie posiedziałam w samotności, bo Delly wpadła do mojego pokoju. Była nawet zdyszana... Okey...
- No jestem - powiedziała ciężko oddychając.
- Widzę. A coś ty taka zdyszana? - postanowiłam zapytać.
- Po drodze do ciebie Rocky mnie zatrzymał i chciał pogadać o papierze toaletowym. Dlatego musiałam uciec zanim cokolwiek powiedział - jej oddech się już wyrównał.
- Jak to o papierze?!
Wow! Ona wie co zrobić, by mnie zszokować! Jak cała rodzina Lynch'ów. To u nich rodzinne!
No nieźle. Takie tematy rzeczywiście są przeciekawe. Taa...
- No to u mnie normalne! Znając go zapewne o tym jaki ładny ma kolor, zapach i to, że są na nim kwiatki - zrobiła facepalm'a - Dobra, nie o tym... To co robimy na urodziny Rossa? Masz jakiś pomysł?
- Myślałam o tym, by go zabrać w jakieś romantyczne miejsce. Tylko jest jeden problem... Nie mam zielonego pojęcia gdzie...
- Ty! To jest świetny pomysł! Ja wiem gdzie możecie iść - powiedziała z błyskiem w oku - Ross ma takie ulubione miejsce. Mogę ci je pokazać.
- Ok. Możemy nawet za chwilę tam pójść. Zaraz... To jest w Miami, prawda?
- No tak. To jak? Idziemy?
- No pewnie.
Wyszłyśmy z mojego pokoju. Idąc korytarzem po jakimś czasie postanowiłam zapytać:
- A ty i chłopcy co zrobicie?
- Wiesz... Nie wiem...
- Tak sobie myślę... Może spełnicie jego jakieś specjalne życzenia? A tak w ogóle wstąpimy po drodze do cukierni? Muszę odebrać tort.
- No pewnie i myślę, że to dobry pomysł.
Po tej wypowiedzi blondynki wyszłyśmy z hotelu. Przez cały czas gadałyśmy o planach na dzisiejszy dzień i dziewczyna zadzwoniła do rodzeństwa i Ella. Powiadomiła ich o tym, co razem wymyśliłyśmy. Byłyśmy też w sklepie muzycznym. Ross potrzebuje nowej gitary akustycznej. Chyba wiadomo co się stało z poprzedniczką... W końcu dotarłyśmy na miejsce. Był to park. W sumie powinno być zimno, a drzewa nagie, ale jest zupełnie inaczej. W końcu to Miami... To specjalne miejsce wyglądało niesamowicie. Wszędzie mnóstwo różnorodnych kwiatów, małe jeziorko, a przy nim ogromny stary dąb, na którym wisiała zużyta opona. Podeszłam do drzewa i zapakowaną gitarę schowałam w ogromnej dziurze w pniu. Ross się zdziwi... Postanowiłam coś powiedzieć:
- Wow! To miejsce jest przepiękne!
- No wiem - powiedziała śmiejąc się.
Po chwili byłyśmy w drodze do cukierni. Tort był cały żółty z białymi wymyślnymi dekoracjami i napisem "Happy 17 Ross". Smak ciasta to pomarańcza. Tak oznajmił nam sprzedawca...
Godzinę później byłyśmy w hotelu z powrotem. Mamy 12 a o 14 umówiłam się z jubilatem. Mam nadzieję, że spodoba mu się moja niespodzianka...
Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do blondyna. Byłam ciekawa co zażyczy sobie od rodzeństwa i Ella... Zostałam miło powitana i wkrótce po tym padła pierwsza urodzinowa prośba...
- Hmm... Jak wrócę z randki z Lau to chcę, by Rocky wymasował mi moją jedyną stopę. W końcu druga siedzi w gipsie...
- Ugh ok królu. W końcu dziś jest twój dzień.
Wow! Żadnych protestów! Cud jakiś!
- To ty Riker zrobisz mi kolację. Mam dziś ochotę na kiełbaski z grilla z chlebem z masłem czosnkowym.
- Aha. Czyli zaraz musze iść do sklepu.
Ross szeroko uśmiechnął się do brata zamykając oczy. Jaki on jest słodki! Jak cukiereczek! Zaraz... Laura ogar!
- Ty Rydel pośpiewasz mi przed snem.
What?! Facepalm... Fajnego mam chłopaka! Nie ma co...
- Wiesz... Nawet z chęcią - stwierdziła.
- Ty Ell posprzątasz w moim pokoju. W tym, nie mówię o LA - wskazał ręką na pomieszczenie, w którym aktualnie byliśmy.
- Chyba żartujesz. Tu prawie wszystko jest w porządku.
- Prawie - pokazał na niego palcem wskazującym - A ty Ryland kupisz mi tą fajną koszulkę z napisem #SINGLE. Wiesz, o której mówię.
- What?! A ja to co?! - trochę się zbulwersowałam.
Wyglądał na zakłopotanego, ale odpowiedział tak troszkę niepewnie:
- Lau. Przecież to tylko koszulka - słabo się uśmiechnął do mnie.
- W sumie racja... - powiedziałam z zastanowieniem.
Po chwili zwrócił się do brata:
- To jak kupisz mi ją?
- No pewnie brat.
Ross się uśmiechnął i w końcu oznajmił:
- Dobra. To teraz wszyscy wynocha z mojego pokoju! Chce już z Lau iść.
- Oj już dobra, dobra. Wychodzimy - powiedzieli wszyscy chórem.
Po chwili wszyscy wyszli, po czym ja i Ross byliśmy już w drodze do miejsca, gdzie będziemy świętować...
Godzinę później byliśmy w parku. Blondyn mocno się zdziwił, że wiem o jego sekretnym miejscu. Przed Lau się nie ukryje prawdy. Haha!
Podeszłam do dębu i zaczęłam z niego wyjmować prezent dla chłopaka.
- Emm... Lau? Co ty wyprawiasz? Ludzie się na ciebie gapią...
Odwróciłam się i zauważyłam małą grupkę młodzieży w moim wieku. Gapili się na mnie jak na wariatkę. Taa...
Pośpiesznie wyjęłam instrument i podeszłam do jubilata mówiąc:
- Ratując mnie przed Calumem, naraziłeś siebie i swoją gitarę, dlatego byłam ci coś winna.
Gdy przyjął prezent ode mnie, lekko go pocałowałam w policzek, na co tamta grupka "Aww". Cały czas nam się to zdarza! Popatrzyliśmy się na nich, a oni pośpiesznie ruszyli w swoją stronę. Aha...
- Dzięki, ale nie musiałaś.
Nad nami od dłuższej chwili zbierały się burzowe chmury, które już za moment miały uwolnić z siebie krople wody, zwane deszczem. W tym czasie blondyn zaczął się do mnie zbliżać. Gdy był już tuż tuż, runął na nas siarczysty deszcz. Szybko złapałam chłopaka za rękę w celu ucieczki. Ja nie cierpię wody, a Ross wyglądał na przybitego. No i ten głupi gips...
- Chodź! Nie chcę zmoknąć i wyglądać jak jakaś kokoszka! - wrzasnęłam.
- Taaa... Też tego nie chcę - powiedział ze smutkiem...
Chyba zapomniałam o czymś...
C. D. N.
_______________________________________________________________________________
Macie next napisany na zrytym fonie :P Wyłączał mi się XD Dopiero teraz go dodałam, bo od poniedziałku chłopak miesza mi w głowie i kompletnie nie mogłam się skupić nad pisaniem XD Ciekawa jestem co byście zrobiły, gdyby wasz ukochany napisał o was piosenki... Hmm... Dobra nie o tym :P Dawajcie mi swe komy (BŁAGAM O CONAJMNIEJ 5 A NIE 4!!) i następny rozdział już wkrótce ;)
Świetny *___*
OdpowiedzUsuń-Ola
Cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty^^
OdpowiedzUsuńMasz romantycznego chłopaka, jak piszę dla cb piosenki;D
Wspaniały rozdział! Czekam na nexta! Pisz go szybko!
OdpowiedzUsuńJa wiem jaki chłopak siedzi Ci w głowie..... Oh Lau! Czemu musiałaś przerwać ta piękną chwilę?! Ale to i tak piękne. Ja to jak zwykle poezja w tych komentarzach xD Nudam się :P Muszę złapać wenę :P Poszukam sobie jakiś blogów. Złapię wenę. Może xD Kończę. Piszę rossdział, żebyś ty też mogła napisać poemat xD Papa!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!! Jedyne co mnie wkurza to ta Agnes..... I jeszcze to że ona i Ross są dla siebie jak tlen...-_- za to bym była w stanie cię udusić!!!! XD nie zabieraj mi Raury :( czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńAww. Też bym tak chciała żeby chłopa pisał dla mnie piosenki. Jesteś szczęściarą. Pozdrów go hahah
OdpowiedzUsuńA rozdział Świetny. Newsletter e Maja te śię doczekać nexta.
Wspaniały rozdział!!! Oj Laura czmu musiałaś przerwać ten jak że romantyczny moment. Tylko żeby Ross nie był z tą całą Agnes czy jak jej tam!! Plisss nie niszcz mi tu Raury!! Czekam niecierpliwie na nexta!!
OdpowiedzUsuń