Przejdź do głównej zawartości

Chapter 24

20 lipca 2014 r.
Drogi pamiętniczku,
Tak wiem. Znów kawał czasu się nie odzywałam. Ale mam swoje powody... Czy coś się zmieniło w związku z Rossem? No więc tak... Blondyn już nie chodzi smutny i trochę się ogarnął. Stara się uśmiechać, ale wciąż widzę ogromny żal i cierpienie w jego oczach. Staram się mu pokazać, że może mi ufać i próbuję sprawić, by jego stara radość do życia powróciła. Może mi się uda? A może nie? Tylko Bóg wie... A co do Agnes... Coś powoli zaczyna w niej pękać coraz bardziej. Jaki jest wniosek? Że są dla siebie jak tlen... I co ja biedna mam teraz zrobić?! Na razie iść do przodu. To jedyne rozwiązanie...
Wróćmy do naszej historii. Jednak opowiem o tym jako ja, bo tak łatwiej. Moja szczerość...

Minął dokładnie miesiąc od moich urodzin i złamania nogi przez Rossa. A co to znaczy? Że ma dziś urodziny! A tu gips na kończynie służącej do chodu. No pięknie... Plus taki, że w przyszłym tygodniu ma zgłosić się do lekarza... W ogóle rzeczywiście nagrywanie serialu zostało przerwane na ten czas. Ale wróćmy do teraźniejszości... Teraz siedzę u siebie w pokoju i myślę nad tym, co by tu zrobić z okazji jego urodzin. Hmm... Może zabiorę go w jakieś romantyczne miejsce? Tylko muszę się pośpieszyć, nim jego rodzeństwo coś wymyśli... Zaraz... A może pójdę z nimi pogadać na ten temat? Tak! Idziemy Laura! A nie! Zadzwonię do Delly i tak będzie najlepiej...
- Halo? - usłyszałam głos w słuchawce.
- No hey Rydel. Jesteś teraz w hotelu?
- Tak jestem. A co?
- Mogłabyś wpaść do mnie? Pogadałybyśmy o planach na urodziny Rossa.
- Pewnie. To ja już do ciebie idę.
- Ok. To ja czekam.
Rozłączyłam się. Długo se nie posiedziałam w samotności, bo Delly wpadła do mojego pokoju. Była nawet zdyszana... Okey...
- No jestem - powiedziała ciężko oddychając.
- Widzę. A coś ty taka zdyszana? - postanowiłam zapytać.
- Po drodze do ciebie Rocky mnie zatrzymał i chciał pogadać o papierze toaletowym. Dlatego musiałam uciec zanim cokolwiek powiedział - jej oddech się już wyrównał.
- Jak to o papierze?!
Wow! Ona wie co zrobić, by mnie zszokować! Jak cała rodzina Lynch'ów. To u nich rodzinne!
No nieźle. Takie tematy rzeczywiście są przeciekawe. Taa...
- No to u mnie normalne! Znając go zapewne o tym jaki ładny ma kolor, zapach i to, że są na nim kwiatki - zrobiła facepalm'a - Dobra, nie o tym... To co robimy na urodziny Rossa? Masz jakiś pomysł?
- Myślałam o tym, by go zabrać w jakieś romantyczne miejsce. Tylko jest jeden problem... Nie mam zielonego pojęcia gdzie...
- Ty! To jest świetny pomysł! Ja wiem gdzie możecie iść - powiedziała z błyskiem w oku - Ross ma takie ulubione miejsce. Mogę ci je pokazać.
- Ok. Możemy nawet za chwilę tam pójść. Zaraz... To jest w Miami, prawda?
- No tak. To jak? Idziemy?
- No pewnie.
Wyszłyśmy z mojego pokoju. Idąc  korytarzem po jakimś czasie postanowiłam zapytać:
- A ty i chłopcy co zrobicie?
- Wiesz... Nie wiem...
- Tak sobie myślę... Może spełnicie jego jakieś specjalne życzenia? A tak w ogóle wstąpimy po drodze do cukierni? Muszę odebrać tort.
- No pewnie i myślę, że to dobry pomysł.
Po tej wypowiedzi blondynki wyszłyśmy z hotelu. Przez cały czas gadałyśmy o planach na dzisiejszy dzień i dziewczyna zadzwoniła do rodzeństwa i Ella. Powiadomiła ich o tym, co razem wymyśliłyśmy. Byłyśmy też w sklepie muzycznym. Ross potrzebuje nowej gitary akustycznej. Chyba wiadomo co się stało z poprzedniczką... W końcu dotarłyśmy na miejsce. Był to park. W sumie powinno być zimno, a drzewa nagie, ale jest zupełnie inaczej. W końcu to Miami... To specjalne miejsce wyglądało niesamowicie. Wszędzie mnóstwo różnorodnych kwiatów, małe jeziorko, a przy nim ogromny stary dąb, na którym wisiała zużyta opona. Podeszłam do drzewa i zapakowaną gitarę schowałam w ogromnej dziurze w pniu. Ross się zdziwi... Postanowiłam coś powiedzieć:
- Wow! To miejsce jest przepiękne!
- No wiem - powiedziała śmiejąc się.
Po chwili byłyśmy w drodze do cukierni. Tort był cały żółty z białymi wymyślnymi dekoracjami i napisem "Happy 17 Ross". Smak ciasta to pomarańcza. Tak oznajmił nam sprzedawca...
Godzinę później byłyśmy w hotelu z powrotem. Mamy 12 a o 14 umówiłam się z jubilatem. Mam nadzieję, że spodoba mu się moja niespodzianka...
Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do blondyna. Byłam ciekawa co zażyczy sobie od rodzeństwa i Ella... Zostałam miło powitana i wkrótce po tym padła pierwsza urodzinowa prośba...
- Hmm... Jak wrócę z randki z Lau to chcę, by Rocky wymasował mi moją jedyną stopę. W końcu druga siedzi w gipsie...
- Ugh ok królu. W końcu dziś jest twój dzień.
Wow! Żadnych protestów! Cud jakiś!
- To ty Riker zrobisz mi kolację. Mam dziś ochotę na kiełbaski z grilla z chlebem z masłem czosnkowym.
- Aha. Czyli zaraz musze iść do sklepu.
Ross szeroko uśmiechnął się do brata zamykając oczy. Jaki on jest słodki! Jak cukiereczek! Zaraz... Laura ogar!
- Ty Rydel pośpiewasz mi przed snem.
What?! Facepalm... Fajnego mam chłopaka! Nie ma co...
- Wiesz... Nawet z chęcią - stwierdziła.
- Ty Ell posprzątasz w moim pokoju. W tym, nie mówię o LA - wskazał ręką na pomieszczenie, w którym aktualnie byliśmy.
- Chyba żartujesz. Tu prawie wszystko jest w porządku.
- Prawie - pokazał na niego palcem wskazującym - A ty Ryland kupisz mi tą fajną koszulkę z napisem #SINGLE. Wiesz, o której mówię.
- What?! A ja to co?! - trochę się zbulwersowałam.
Wyglądał na zakłopotanego, ale odpowiedział tak troszkę niepewnie:
- Lau. Przecież to tylko koszulka - słabo się uśmiechnął do mnie.
- W sumie racja... - powiedziałam z zastanowieniem.
Po chwili zwrócił się do brata:
- To jak kupisz mi ją?
- No pewnie brat.
Ross się uśmiechnął i w końcu oznajmił:
- Dobra. To teraz wszyscy wynocha z mojego pokoju! Chce już z Lau iść.
- Oj już dobra, dobra. Wychodzimy - powiedzieli wszyscy chórem.
Po chwili wszyscy wyszli, po czym ja i Ross byliśmy już w drodze do miejsca, gdzie będziemy świętować...

Godzinę później byliśmy w parku. Blondyn mocno się zdziwił, że wiem o jego sekretnym miejscu. Przed Lau się nie ukryje prawdy. Haha!
Podeszłam do dębu i zaczęłam z niego wyjmować prezent dla chłopaka.
- Emm... Lau? Co ty wyprawiasz? Ludzie się na ciebie gapią...
Odwróciłam się i zauważyłam małą grupkę młodzieży w moim wieku. Gapili się na mnie jak na wariatkę. Taa...
Pośpiesznie wyjęłam instrument i podeszłam do jubilata mówiąc:
- Ratując mnie przed Calumem, naraziłeś siebie i swoją gitarę, dlatego byłam ci coś winna.
Gdy przyjął prezent ode mnie, lekko go pocałowałam w policzek, na co tamta grupka "Aww". Cały czas nam się to zdarza! Popatrzyliśmy się na nich, a oni pośpiesznie ruszyli w swoją stronę. Aha...
- Dzięki, ale nie musiałaś.
Nad nami od dłuższej chwili zbierały się burzowe chmury, które już za moment miały uwolnić z siebie krople wody, zwane deszczem. W tym czasie blondyn zaczął się do mnie zbliżać. Gdy był już tuż tuż, runął na nas siarczysty deszcz. Szybko złapałam chłopaka za rękę w celu ucieczki. Ja nie cierpię wody, a Ross wyglądał na przybitego. No i ten głupi gips...
- Chodź! Nie chcę zmoknąć i wyglądać jak jakaś kokoszka! - wrzasnęłam.
- Taaa... Też tego nie chcę - powiedział ze smutkiem...
Chyba zapomniałam o czymś...

C. D. N.

_______________________________________________________________________________
Macie next napisany na zrytym fonie :P Wyłączał mi się XD Dopiero teraz go dodałam, bo od poniedziałku chłopak miesza mi w głowie i kompletnie nie mogłam się skupić nad pisaniem XD Ciekawa jestem co byście zrobiły, gdyby wasz ukochany napisał o was piosenki... Hmm... Dobra nie o tym :P Dawajcie mi swe komy (BŁAGAM O CONAJMNIEJ 5 A NIE 4!!) i następny rozdział już wkrótce ;)

Komentarze

  1. Rozdział zarąbisty^^
    Masz romantycznego chłopaka, jak piszę dla cb piosenki;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Czekam na nexta! Pisz go szybko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiem jaki chłopak siedzi Ci w głowie..... Oh Lau! Czemu musiałaś przerwać ta piękną chwilę?! Ale to i tak piękne. Ja to jak zwykle poezja w tych komentarzach xD Nudam się :P Muszę złapać wenę :P Poszukam sobie jakiś blogów. Złapię wenę. Może xD Kończę. Piszę rossdział, żebyś ty też mogła napisać poemat xD Papa!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!! Jedyne co mnie wkurza to ta Agnes..... I jeszcze to że ona i Ross są dla siebie jak tlen...-_- za to bym była w stanie cię udusić!!!! XD nie zabieraj mi Raury :( czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww. Też bym tak chciała żeby chłopa pisał dla mnie piosenki. Jesteś szczęściarą. Pozdrów go hahah
    A rozdział Świetny. Newsletter e Maja te śię doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział!!! Oj Laura czmu musiałaś przerwać ten jak że romantyczny moment. Tylko żeby Ross nie był z tą całą Agnes czy jak jej tam!! Plisss nie niszcz mi tu Raury!! Czekam niecierpliwie na nexta!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chapter 15

Co teraz robię? Aaa nic takiego. Tylko całuję się z Rossem. To jest najpiękniejsza chwila mego życia!! Blondyn chwycił mnie za rękę, podczas gdy kontynuujemy wiadomo co. Nagle usłyszałam, że ktoś wtargnął na nasze terytorium… - Lau, chcesz może ka… napkę? – usłyszałam głos swojej siostruni. Ta to ma wyczucie czasu!! Nie odrywając się od chłopaka machnęłam jej, by se poszła. Już jej nie usłyszałam ponownie, więc chyba mnie posłuchała. A ja i Ross? Wciąż nam mało! Minął chyba już rok, a my wciąż przyklejeni do siebie. Przynajmniej mamy spokój… Po chwili usłyszałam dzwonek blondyna. Niech ktoś wywali ten głupi telefon przez okno!! Niestety musieliśmy przestać. - Co za ludzie!! A nie!! Bydło!! Nawet chwili spokoju nie mogą nam dać!! Wkurzył się. Nic dziwnego… W końcu odebrał. - Maia? – powiedział niepewnie. - Gdzie ty do jasnej ciasnoty jesteś?! Tak wrzasnęła, że aż ją usłyszałam. Taa… - Musiałem gdzieś pójść coś załatwić –

Wierszyk - Droga zwana życiem

Kim ja jestem? Każdy mówi swe wersje, lecz ja nie wierzę Idąc swą drogą staram się to zrozumieć Czy to błąd? Teraz widzę jak daleko doszłam Widzę ten sam świat, a ja... Inna? Już nie jestem tą szarą myszką Już nie boję się życia Nigdy więcej... Pamiętam ten dzień, który zmienił wszystko Te twe orzechowe spojrzenie na mnie Dlaczego mnie wybrałeś? Twój uśmiech pozwolił mi ujrzeć... Ujrzeć jak świat jest piękny Miliony kolorów Sprawiłeś, że poczułam się piękna Dziś patrząc w lustro widzę... To samo co ty Słyszę najpiękniejszą muzykę świata To bicie naszych serc niczym jedno Ten sam rytm Idąc swą drogą widzę światło To samo co zawsze, od zawsze Przecież to ty... Czy to koniec mej drogi? Nie... Teraz będziemy iść nią razem Drogą zwaną życiem Nie ważne, że dzieli nas ocean Tylko ty masz klucz do mojego serca Czy jest to miłość? Będąc dziś gdzie jestem, gdzie doszłam

One shot - Love at first sight. What will happen when 2 different worlds collide?

Jestem zwykłą dziewczyną. Zaraz! Wróć! Byłam zwykłą dziewczyną! To może najpierw się przedstawię... Mam na imię Laura, mam 16 lat i mieszkam w Warszawie. Moją pasją jest muzyka no i jestem fanką R5 i moją ulubioną wokalistką jest Demi Lovato. Moje życie wywróciło się do góry nogami, gdy poznałam swojego przyjaciela. Ma na imię Ross. Tak! To członek mojego ukochanego zespołu! To może opowiem wszystko od początku… *niemalże rok temu* 11 października 2013 r. Zwykły dzień jak co dzień… Muszę się przyznać, że uwielbiam słuchać R5! Podziwiam takiego jednego blondyna z tego zespołu. Świetnie gra na gitarze i ma anielski głos! Nie że się podkochuję w nim jak miliony jego fanek. Po prostu go lubię i nie ma mowy bym się w nim zakochała! Ja jestem tu, on tam (w sensie, że w Ameryce). On jest starszy i sławny, a ja jestem dziewczyną, o której istnieniu nie wie. A ma na imię Ross Lynch. Taa… Realia XXI wieku… Tak se tu siedzę, słuchając mojego ukochanego ze